W brytyjskich mediach od kilku dni pojawiają się nowe doniesienia w sprawie śmierci znanej celebrytki Caroline Flack, która 15 lutego odebrała sobie życie w swojej londyńskiej rezydencji. Pełniąca rolę prowadzącej w takich programach jak Love Island i X Factor 40-latka od dawna zmagała się z depresją oraz epizodami maniakalnymi.
W połowie grudnia Caroline dopuściła się ataku na swojego partnera, tenisistę Lewisa Burtona, który podczas snu został rzekomo pobity lampą, ponieważ wiadomość, która przyszła na jego telefon miała sugerować, że dopuścił się zdrady na Flack.
Zgodnie z ustaleniami brytyjskiej prasy, celebrytka nie ukrywała przed znajomymi faktu, że boryka się z poważnymi problemami natury psychicznej. Mimo iż krótko po przykrym incydencie Burton wybaczył o 13 lat starszej ukochanej, Caroline i tak postawiono zarzuty. Sprawa sądowa o napaść została zaplanowana na marzec.
Jak podaje Daily Mail, to właśnie strach przed odpowiadaniem w sądzie i możliwy skandal, wywołany wyciekiem nagrań z feralnej nocy, miał skłonić Brytyjkę do popełnienia samobójstwa. Gwiazda wykorzystała moment, gdy znajoma poszła do sklepu po zakupy i wtedy targnęła się na swoje życie.
Według informatora portalu, przerażona perspektywą zbliżającej się rozprawy gwiazda miała kilkukrotnie powiedzieć, że jest bliska odebrania sobie życia, również przy składaniu zeznań na policji. Dzień przed śmiercią telewizyjnej prezenterki dom Flack w Stoke Newington odwiedziła jej przyjaciółka, Mollie Grosberg, aby spędzić Walentynki na wspólnym oglądaniu filmów. Zaledwie kilka godzin przed śmiercią Flack na Instastory Grosberg pojawiło się zdjęcie Caroline w czerwonej halce próbującej włączyć telewizor. Jeszcze tego samego wieczoru do rezydencji zostali wezwani medycy, gdzie poddali celebrytkę badaniom klinicznym. Mimo złego stanu psychicznego gwiazda nie została przetransportowana do szpitala na obserwację.