Dramatyczna sytuacja mieszkańców Afganistanu, którzy w ciągu kilku dni znaleźli się pod rządami talibów, jest głównym tematem serwisów informacyjnych. Tragedią osób bojących się o swoje życie pod rządami ekstremistycznego ugrupowania zajmują się największe stacje telewizyjne i tytuły prasowe.
Wielu celebrytów zdecydowało się zaprezentować w mediach społecznościowych dramatyczne zdjęcia. Część powstrzymała się od pustych komentarzy, znaleźli się jednak i tacy, którzy ściągnęli na siebie krytykę za epatowanie tragedią i faktyczną bierność w działaniu.
Totalnym brakiem wyczucia wykazała się Joanna Moro, która wplotła hasztagi na temat Afganistanu w swój wywód o końcu wakacji, całość żenującego wpisu okrasiła zaś swoim zdjęciem... w kostiumie kąpielowym.
Nie tylko polscy celebryci wykazali się brakiem wyczucia. Bierność i pustosłowie zarzucono też Harry'emu.
Teraz w ogniu krytyki znalazł się nie tylko wnuk królowej Elżbiety, ale i jego żona. Wszystko za sprawą oświadczenia, jakie para opublikowała na stronie fundacji Archewell. Wychodząc od wielkich słów na temat... braku słów w obliczu tragedii, jakie mają miejsce na świecie, para zaapelowała o pomoc. Doniosłe hasła na temat złamanych serc, jakie wywołują u Meghan i Harry'ego wiadomości o katastrofach humanitarnych, zostały uzupełnione linkami do konkretnych fundacji, zbierających pieniądze na pomoc materialną i psychologiczną.
O ile sam pomysł wskazania instytucji zajmujących się wsparciem osób będących w potrzebie wywołał pozytywne reakcje, o tyle brak jakiejkolwiek informacji na temat osobistego zaangażowania Meghan i Harryego w trwające kryzysy spotkał się ze zrozumiałą krytyką.
Nie wspominają, jak będą pomagać. Może zafundują Afgańczykom 40-minutową sesję mentoringową? - brzmiał jeden z komentarzy użytkowników Twittera, nawiązujący do inicjatywy Meghan pod hasłem "40x40".
Co myślicie o wielkich słowach i złamanych sercach celebrytów w obliczu ludzkich dramatów?