Meghan Markle i Harry już od kilku miesięcy próbują sobie ułożyć życie w słonecznym Los Angeles. Choć para miała podobno wiele pomysłów na to, jak podbić amerykański show biznes, to na drodze stanęła im wciąż przybierająca na sile pandemia koronawirusa. Z tego powodu o Sussexach jest ostatnio zaskakująco cicho.
Izolacja w obawie przed koronawirusem nie przeszkodziła jednak parze w planowaniu kolejnych przedsięwzięć, które już wkrótce ujrzą światło dzienne. Jednym z nich jest książka, którą Meghan Markle i książę Harry sygnują swoimi imionami. Premiera "szokującej" lektury sygnowanej ich imionami ma mieć miejsce już w sierpniu.
Do momentu trafienia książki na sklepowe półki nie zostało wiele czasu, więc w sieci pojawiają się oczywiście jej pierwsze fragmenty, które potwierdzają kilka medialnych doniesień z ostatnich miesięcy. Jednym z nich jest to, że Meghan wręcz błagała swojego ojca o to, aby zjawił się na jej ślubie z Harrym. Thomas podobno nie tylko jej nie odpowiedział, ale także przygotował za ich plecami ustawkę z fotoreporterami.
W noc przed ślubem Meghan wysłała ojcu ostatnią wiadomość. Nie odpisał. Siedząc w wannie i rozmawiając z przyjaciółką, przyszła panna młoda zaapelowała do niego ponownie, dopisując: "Nie mogę przesiedzieć całej nocy z palcem na przycisku wyślij" - czytamy.
Co więcej, Meghan nie mogła uwierzyć, że jej ojciec wolał umawiać się na ustawkę z paparazzi niż odpisać na wiadomości, które do niego wysyłała. Pełna obaw i wyraźnie urażona postanowiła zapytać go o to wprost, jednak on zapewniał, że nie ma z tym nic wspólnego. Dziś wszyscy już wiemy, że kłamał.
Za każdym razem kiedy do niego dzwoniła, mówiła: "Tato, kocham Cię. Chcę, żebyś to wiedział. Wszystko jest w porządku, po prostu przyleć. Będzie ślub, będziemy świętować. Zostawmy to wszystko za sobą". Kilka dni później Meghan przeczytała w prasie, że Thomas zrobił ustawkę z paparazzi za jej plecami - dowiadujemy się na łamach Page Six.
Jeszcze inną kwestią jest reakcja rodziny Harry'ego na ich plany wydania autobiografii. Jak donosi Daily Mail, rodzina królewska była tym faktem wyjątkowo niepocieszona, a gdy oficjalnie zapowiedziano premierę, wystawiono im "wilczy bilet".
Meghan i Harry chcieli być "hybrydowymi" royalsami, którzy będą łączyć karierę w Stanach Zjednoczonych z powinnościami wobec królowej. Niestety nic nie wskazuje na to, aby teraz mieli jakąkolwiek drogę powrotu do dawnego życia. Kilka bardzo delikatnych spraw rodzinnych wyciekło do prasy, najwyraźniej z błogosławieństwem Sussexów, więc to musiało zaboleć rodzinę Harry'ego - twierdzi informator z otoczenia royalsów.
Jak twierdzi źródło portalu, rodzina królewska obawia się też, że w książce znajdą się szczegóły relacji pary z Williamem i Kate. Biorąc pod uwagę doniesienia o tym, że Cambridge'owie mieli dyskredytować Meghan od samego początku i nazywać ją pogardliwie "tą dziewczyną", ich obawy mogły być mimo wszystko słuszne.
Myślicie, że to dopiero medialnego poruszenia związanego z książką?