Choć wielu przypuszczało, że śmierć królowej Elżbiety siłą rzeczy załagodzi nieco napiętą atmosferę wśród Windsorów, nic nie wskazuje na to, aby faktycznie miało tak się stać. Niespełna tydzień od uroczystości pogrzebowych w Wielkiej Brytanii jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się publikacje przedstawiające w nieprzychylnym świetle szczególnie osobę Meghan Markle. W książce Extracts of Courtiers: The Hidden Power Behind The Crown autorstwa Valentine Low w szczegółach opisano mękę, którą pracownicy pałacu mieli przechodzić, gdy zostali oddelegowani do osobistego zespołu Meghan.
Osoby, które miały za sobą współpracę z Meghan, same ponoć nazwały się "Sussex Survivors' Club" (ang. "klub ocalałych po Sussexach"). Jak dowiadujemy się z tekstu, ten konkretny przypadek diagnozowano za kulisami jako "narcystyczny socjopatyzm".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Informatorzy autorki zapewniają, że Markle została otoczona zespołem doświadczonych i ciepłych ludzi, którzy gotowi byli zrobić wszystko, aby jej życie na dworze było jak najprzyjemniejsze. Niestety ukochana księcia Harry'ego w żaden sposób im tego zadania nie ułatwiała. Amerykanka była ponoć nieusatysfakcjonowana dostępem do królewskich przywilejów. Chciała więcej.
Jednym z jej głównych zmartwień było to, że nie będzie mogła na siebie zarabiać - stwierdził jeden z byłych członków "teamu" Meghan. Chciała zostać odrzucona. Miała obsesję na punkcie ustawienia narracji w taki sposób od samego początku.
Ograła nas - dorzuca od siebie kolejny anonimowy pracownik pałacu.
Trudy współpracy z Meghan najciężej miała ponoć odczuć Samantha Cohen pełniąca swego czasu funkcję prywatnej sekretarz książęcej pary. Kobieta ponoć ze sporym wyprzedzeniem przeczuwała, w jaką grę próbuje grać nowo mianowana księżna. Wielokrotnie upominała najbliższych współpracowników królowej Elżbiety, że pałac powinien zebrać dowody na to, z jaką dbałością starano się wspomóc Harry'ego i Meghan, aby mieć je pod ręką, gdy Sussexowie zaczną miotać oskarżeniami o zaniedbanie.
Jedno ze źródeł twierdzi, że Cohen była traktowana w naganny sposób. Nic, co zrobiła, nie było dla Sussexów wystarczająco dobre.
Samantha wielokrotnie przyrównywała Sussexów do pary nastolatków. Oni nie znali żadnych granic. Wymagali od niej niemożliwego. Była w stanie ciągłej rozpaczy.
Przypomnijmy: Królowej Elżbiecie II nie podobała się suknia ślubna Meghan Markle: "Była zdania, że BIEL to kolor zarezerwowany dla PANIEN"
Kolejny pracownik Windsorów wcale nie miał lepszego zdania o Meghan i jej planach.
Wszyscy wiedzieli, że rodzina będzie oceniona względem tego, jak bardzo zadowolona będzie Meghan. Popełnili błąd w tym, że założyli, że ona naprawdę chciała być szczęśliwa jako członkini rodziny.
Częścią większego problemu miało być ponoć to, że rodzina królewska nie wiedziała, jak obchodzić się z osobą, która zachowuje się w taki sposób: Kiedy ktoś przestaje być grzeczny, oni nie wiedzą, co robić. Przejechała po nich bez żadnych skrupułów. Potem Harry zrobił to samo.
Myślicie, że po takich "recenzjach" Meghan i Harry będą mieli jeszcze czego szukać na Wyspach?