Meghan Markle i Harry bez wątpienia budzą ogromne emocje. Pod koniec marca para postanowiła opuścić szeregi royalsów i według oficjalnej wersji chcieli skryć się przed światem w nadziei na większą prywatność. Tym bardziej dziwiła więc decyzja o przeprowadzce pary do Los Angeles, gdzie zamieszkali w modnej i naszpikowanej paparazzi dzielnicy gwiazd.
Od czasu gdy Meghan Markle i książę Harry zamieszkali w Los Angeles, tamtejsi fotoreporterzy cierpliwie wyczekują na szansę, aby zrobić im zdjęcia podczas wspólnych wyjść. Do tej pory mieli jednak do tego niewiele sposobności, bo Sussexowie zabarykadowali się w luksusowej willi i otoczyli dom ekranami. Fiksacja pary na punkcie prywatności rozbudziła więc w reporterach pokłady kreatywności i postanowili radzić sobie na inne sposoby.
Przypomnijmy: Meghan Markle i Harry skarżą się na DRONY latające nad ich domem: "Bali się, że to ZAGROŻENIE TERRORYSTYCZNE"
Niestety coraz brutalniejsze zagrywki ze strony paparazzi nie spodobały się samym zainteresowanym, którzy uznali, że miarka się przebrała. Jak donosi Daily Mail, Meghan i Harry postanowili pozwać tamtejszych fotoreporterów i oskarżają ich o naruszenie prawa do prywatności. Wersję tabloidu potwierdza reprezentujący ich prawnik.
Sussexowie postanowili złożyć ten pozew w trosce o prawo ich syna do prywatności w zaciszu własnego domu. Chcą w ten sposób odkryć, kto jest autorem zdjęć i wezwać do zaprzestania tych nielegalnych praktyk - komentuje.
Jak twierdzi portal, poszło o zdjęcia Archiego, które wykonano prawdopodobnie za pomocą drona lub teleobiektywu. Para oskarża też reporterów o dziurawienie ich płotu w nadziei na zrobienie zdjęć czy wysyłania nad ich dom helikopterów.
W Kalifornii każdy ma prawo do prywatności we własnym domu. Żadne drony, helikoptery czy teleobiektywy nie mogą im tego odebrać. Tym razem granica została przekroczona. Meghan i Harry spodziewają się, że będą śledzeni po wyjściu z domu, jednak niektórzy paparazzi po prostu przesadzili - czytamy.
Trzymacie kciuki?