Netfliksowy dokument Meghan Markle i księcia Harry'ego - zgodnie z oczekiwaniami - opanował czołówki mediów na całym świecie. Choć spodziewano się prawdziwej bomby, która skutecznie wstrząśnie brytyjską monarchią, to na razie komentarze widzów są dość skrajne. Jedni uznają pierwsze odcinki za ciekawe wprowadzenie do dalszej historii, inni z kolei wprost określają kolejne wywody Sussexów jako "nudne".
Meghan Markle i książę Harry już zostali przyłapani na kłamstwie? Chodzi o ich dokument
W mijających tygodniach w sieci nie brakowało doniesień o tym, że royalsi obawiają się nowych wyznań ze strony Meghan Markle i księcia Harry'ego. Media informowały, że najbardziej stresowali się król Karol III i książę William, jednak obawy dotknęły też pracowników Pałacu, którzy - z racji panujących tam zasad - nie będą się w stanie bronić przed ewentualnymi oskarżeniami.
Wtedy też donoszono, że zarówno royalsi, jak i ich podwładni boją się, że argumenty Sussexów będą bazowały na domysłach i plotkach, a nie na faktach, co otwiera furtkę dla powielania ewentualnych przekłamań. Pierwsze trzy odcinki serii trafiły na platformę Netflix dziś rano i wygląda na to, że te obawy niestety zaczynają się spełniać.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Royalsi nie chcieli komentować dokumentu Meghan i Harry'ego? Pałacowe źródło zaprzecza
Jak donosi źródło magazynu "Hello!", do przekłamania w serii Sussexów miało dojść już niemal na jej samym początku, gdy na ekranie pojawia się czarna plansza z informacją, że royalsi nie zdecydowali się skomentować tego, co znalazło się w dokumencie. Warto wspomnieć, że zdjęcia zakończono w sierpniu 2022 roku, a więc jeszcze miesiąc przed śmiercią królowej.
Członkowie rodziny królewskiej odmówili komentarza w sprawie zawartości tej serii - czytamy.
Niestety wygląda na to, że to nie do końca prawda. Informator wspomnianego medium donosi, że Meghan i Harry wcale nie prosili o komentarz bliskich ani Pałaców Buckingham i Kensington, a więc trudno tu mówić o odmowie. Źródło twierdzi, że para nie zwróciła się do nikogo z żadnym pytaniem, wskazując, że doszło do przekłamania.
Royalsi nie zostali poproszeni o komentarz, mimo tego, co twierdzi para - wybrzmiewa stanowisko informatora "Hello!".
Jednocześnie zakomunikowano, że rodzina królewska nie ma zamiaru zabierać głosu w tej sprawie. Myślicie, że może jednak powinni?