Meghan Markle i książę Harry od początku dawali do zrozumienia, że nie zamierzają stosować się do wszystkich panujących na brytyjskim dworze zwyczajów.
Mimo to ich oświadczenie zszokowało opinię publiczną. Meghan i Harry za pośrednictwem mediów społecznościowych poinformowali, że odsuwają się od rodziny królewskiej i zamierzają dzielić życie między Wielką Brytanię i Amerykę Północną. Oprócz tego zapowiedzieli, że chcą starać się o niezależność finansową.
Zobacz też: Meghan Markle i książę Harry REZYGNUJĄ Z FUNKCJI "ROYALSÓW"! "Chcemy być niezależni finansowo"
Bez obaw, z pewnością zarówno królowa Elżbieta, jak i książę Karol nie pozwolą na to, by Harry, Meghan i Archie prowadzili "skromne" życie. Jak donosi Daily Mail, monarchini wypłaca obecnie Harry'emu i Williamowi łącznie prawie 25 milionów złotych z ponad 400 milionów złotych rocznego Suwerennego Grantu, który finansowany jest z pieniędzy podatników na rzecz najstarszych członków rodziny królewskiej. Ponoć starszy z braci otrzymuje większą część, zatem można przyjąć, że 10 milionów złotych wyląduje w kieszeni Harry’ego.
Co więcej, ukochany Meghan może liczyć na zyski z majątku ojca, księcia Kornwalii, które wynoszą prawie 6 miliardów złotych. W zeszłym roku książę Karol zapłacił synom z tej puli po prawie 25 milionów złotych.
Książęca para posiada również osobisty majątek. Wartość netto Harry'ego szacuje się na około 150 milionów złotych. Zaś prawie 100 milionów złotych mąż Meghan odziedziczył po zmarłej mamie, księżnej Dianie. Około 34 miliony złotych znajduje się też na założonym mu przez królową funduszu powierniczym. Jeżeli chodzi o mamę Archiego, ta również nie ma co narzekać. Wartość Markle szacuje się na około 20 milionów złotych, a oprócz tego Amerykanka wciąż zarabia na serialu W garniturach.
Na "odcięciu się" od rodziny Sussexowie nie wyjdą źle również pod względem posiadanych nieruchomości. Niestety, już za kolejne remonty i renowacje Frogmore Cottage zapewne będą musieli zapłacić sami.
Obecnie bezpieczeństwa Meghan, Harry’ego i Archiego na stałe strzeże sześciu ochroniarzy, których zatrzymaliby również po przeprowadzce. Jak informuje w rozmowie z tabloidem królewski ekspert, Richard Fitzwilliams, utrzymanie ochroniarzy po wyjeździe książęcej pary za granicę, wiązać się będzie ze znacznie większymi kosztami. Na ochronę książęcej pary nadal "zrzucać" będą się brytyjscy podatnicy.
Jeżeli chodzi o potencjalny nowy, kanadyjski dom Sussexów, spekuluje się, że wiązałoby się to z wydatkami większymi niż remont posiadłości w Frogmore Cottage, który wyniósł podatników prawie 12 milionów złotych. Co ciekawe, jedynie podczas samych ostatnich świąt Bożego Narodzenia książęca rodzina zatrzymała się na wyspie Vancouver w domu wartym 53 miliony złotych.
Choć przeprowadzka do Kanady z pewnością zmieni sposób ich funkcjonowania w rodzinie królewskiej, niekoniecznie oznacza, że zmuszeni będą porzucić książęce tytuły. Spekuluje się również, że Meghan i Harry nie zrezygnują całkowicie z uczestnictwa w królewskich wydarzeniach, bowiem wciąż mają względem królowej Elżbiety pewne obowiązki.