Ostatnimi czasy poczynania Meghan Markle coraz bardziej zdają się przeczyć jej własnym słowom. Choć "księżna" Sussex z rodziną królewską ponoć nie chce mieć już za wiele wspólnego, to nadal posługuje się tytułem książęcym. Podpisała się nim na przykład pod swoją nową książką dla dzieci, która niedługo ma zawojować rynek wydawniczy. W zachowaniu wiarygodności nie pomaga jej też mąż, który, choć rzekomo pragnął prywatności, co rusz wylewa swoje żale w podcastach i wywiadach z największymi gwiazdami Hollywood.
W słynnej już rozmowie z Oprah Winfrey Meghan Markle zarzekała się, że dorastając i żyjąc w Stanach Zjednoczonych, nie wiedziała praktycznie nic na temat rodziny królewskiej i dlatego też obowiązujące na dworze zwyczaje były dla niej tak trudne do zniesienia. Pokusiła się nawet o deklarację, że przed ślubem nie googlowała Harry'ego ani jego bliskich.
Niestety ta wersja wydarzeń prezentuje się raczej mało wiarygodnie, jeśli weźmiemy pod uwagę zdjęcie Meghan z 2014 roku, które niedawno obiegło sieć. Na fotografii dostrzegamy, jak uśmiechnięta od ucha do ucha Amerykanka pozuje do aparatu z tabloidowym pisemkiem w dłoni. Na okładce widzimy wizerunek Kate Middleton - przyszłej szwagierki Meghan.
Miała obsesję na punkcie royalsów od lat! - zawyrokowali zszokowani użytkownicy Twittera.
A podobno nie wiedziała, na co się pisze - dorzucił kolejny internauta.
Przypomnijmy: Oburzony brytyjski dwór żąda, aby książę Harry i Meghan Markle ZRZEKLI SIĘ tytułów książęcych: "Całkowity BRAK SZACUNKU"
Całkiem sporo głosów zauważyło tymczasem, że zdjęcie wcale nie musi oznaczać niczego szczególnego i może być dziełem zwykłego przypadku. Należy jednak odnotować, że jeszcze w tym samym roku Meghan pisała na swoim blogu, jak to chciałaby spróbować życia księżniczki, podając jako przykład właśnie księżną Kate.
Prawda nareszcie wychodzi na jaw - skwitował jeden z twitterowiczów sprzeczne z dowodami wyznania Markle.
Myślicie, że Sussexom uda się zachować jeszcze choćby krztę wiarygodności? W końcu bez niej plany o zbudowaniu multimilionowego "brandu" prędzej czy później legną w gruzach...