Gdy ponad rok temu Meghan Markle i książę Harry dokonali tak zwanego "Megxitu", przez kilka następnych miesięcy dosłownie nie było dnia, żeby brukowce nie prześcigały się w sensacyjnych doniesieniach na temat pary. Teraz, gdy para ułożyła sobie nowe życie w słonecznej Kalifornii, w kuluarach krążą pogłoski o domniemanym kryzysie w związku Sussexów. Mówi się, że Harry zdążył zatęsknić za rodziną królewską, której szeregi jeszcze niedawno tak desperacko próbował opuścić.
O ile do tej pory Harry zawsze murem stał za żoną i bronił jej racji niczym lew, teraz do księcia zaczynają docierać następstwa wyprowadzki z rodzinnej Anglii. Przyzwyczajony do brytyjskich realiów 36-latek ponoć kompletnie nie potrafi odnaleźć się w kalifornijskiej rzeczywistości, co w rezultacie skutkuje kolejnymi awanturami z małżonką.
Jak podaje Daily Mail, już niebawem syn Karola będzie miał okazję odpocząć od Stanów Zjednoczonych i na dłuższą chwilę powrócić na łono rodziny. Co ciekawe, z doniesień portalu wynika jednak, że książę wybierze się do Londynu samotnie. Markle nie chce bowiem wyjeżdżać z powodów "praktycznych i osobistych". Ustalono, że Harry ma uczestniczyć w obchodach 100. urodzin księcia Filipa oraz 95. urodzin królowej Elżbiety. Oprócz tego planuje pojawić się w lipcu na odsłonięcia pomnika księżnej Diany w Pałacu Kensington, który zresztą osobiście zamówił wspólnie z księciem Williamem. Ze względu na nieprzewidywalną sytuację związaną z pandemią koronawirusa, powrót księcia nie jest jeszcze do końca pewny. Przypomnijmy, że mały Archie nie widział już pradziadków już od roku.
Myślicie, że o jakie "praktyczne i osobiste powody" Meghan może chodzić?