Ponownie wraca sprawa procesu, który Meghan Markle wytoczyła brytyjskiemu tabloidowi Mail on Sunday. Kilka miesięcy temu eks-księżna pozwała wydawnictwo Associated Newspapers oburzając się, że opublikowało ono fragmenty listu, który napisała do ojca Thomasa Markle w sierpniu 2018 r. Co prawda Thomas bez większych skrupułów sprzedał list, ale aktorka obarczyła winą tabloid, twierdząc, że z premedytacją przedstawioną ją w złym świetle, korzystając z jej prywatnej korespondencji.
Markle nie odniosła sukcesu na sali sądowej. Sędzia uznał, że gazeta nie działała w złej wierze, wywołując konflikt między nią a jej ojcem Thomasem.
Teraz dziennikarze ujawnili kulisy powstania osławionego listu, w którym Meghan prosiła ojca o dyskrecję. Okazuje się, że nad tekstem pracowano tygodniami i był w to zaangażowany cały sztab PR-owy Sussexów i urzędników pałacowych.
Jason Knauf, który był sekretarzem ds. Komunikacji Cambridge'ów i Sussexów i inni członkowie zespołu komunikacyjnego Pałacu Kensington przyczynili się do napisania listu. Księżna tworzyła list przez kilka tygodni w sierpniu 2018 roku w na swoim iPhonie. Później przepisała go ręcznie, wprowadzając jeszcze kilka drobnych modyfikacji - donosi Daily Mail.
Co ciekawe, księżna nagle zmieniła pierwotne stanowisko i już nie twierdzi, że "napisała prywatny i poufny list". Teraz w dokumentach można przeczytać, że "stworzyła go, używając własnej intelektualnej kreatywności".
Markle okłamała więc swojego ojca, który myślał, że dostaje list napisany od serca przez córkę, jak i brytyjski sąd, ponieważ korespondencja nie był do końca "prywatna i poufna".
Myślicie, że jakoś z tego wybrnie?