Decyzja Meghan Markle i księcia Harry'ego o odcięciu pępowiny i usamodzielnieniu się od rodziny królewskiej zszokowała opinię publiczną. Szczególnie zdziwione były z pewnością osoby, które dobrze pamiętają, jak desperacko Meghan walczyła o to, aby znaleźć się wreszcie w tabloidach i poślubić zamożnego Brytyjczyka.
Sposób, w jaki Amerykankę przyjęto na dworze, trudno jednak nazwać "ciepłym", a naznaczony wspomnieniami o tragicznej śmierci swojej matki Harry postanowił nie czekać, aż brytyjskie tabloidy w ten sam sposób zaszczują jego małżonkę. Spakował więc manatki i w publicznym oświadczeniu wyraził chęć pożegnania się z obowiązkami "royalsa". Decyzja ta miała zaskoczyć ponoć nawet samą monarchinię. Jednak zdaniem królewskich ekspertów pierwsze sygnały sugerujące, jakie plany na przyszłość mają Susseksowie, pojawiły się zaraz po narodzeniach ich synka - Archiego.
"Fakt, że Archie nie otrzymał tytułu hrabiego Dumbartion, daje do myślenia, czy nie było to przypadkiem częścią większego planu" - powiedział redaktor naczelny magazynu "Majesty" Joe Little w rozmowie z "Daily Express".
Przypomnijmy: Wzburzony Piers Morgan znów atakuje Meghan Markle: "Wszystkich wystawiła i SKŁÓCIŁA HARRY'EGO Z RODZINĄ"
Według reguł kierujących rodziną Windsorów, Archiemu nie należał się automatycznie tytuł książęcy. Taki przywilej sięga jedynie wnucząt monarchy. Królowa pominęła już jednak tę zasadę w przeszłości - dla księżniczki Charlotte i księcia Louisa. Gdy Elżbieta II umrze, syn Harry'ego mógłby również zostać księciem. Teraz jednak jest to bardzo wątpliwe.
Myślicie, że Meghan planowała uciekać, gdzie pieprz rośnie zaraz po spłodzeniu książęcego potomka?