Nie da się ukryć, że początki Meghan Markle na brytyjskim dworze nie należały do szczególnie udanych. Amerykańska aktorka wyraźnie nie mogła się odnaleźć w nowej rzeczywistości, przez co tamtejsze tabloidy z zamiłowaniem informowały o jej kolejnych wpadkach i gafach. W zaaklimatyzowaniu się i zdobyciu sympatii Brytyjczyków nie pomagały krążące w kuluarach plotki o wyjątkowo trudnym charakterze Markle, która miała uchodzić za "wyniosłą i konfliktową". Ku jej wielkiej uldze, w styczniu książęca para niespodziewanie wyniosła się z Anglii i rozpoczęła nowe życie za oceanem, co - jak się później okazało - miało wyjść przede wszystkim z inicjatywy Harry'ego.
Okazuje się, że za decyzją o Megxicie mógł stać jeszcze jeden bardzo istotny powód. Jak podaje Sunday Times, Meghan była od samego początku przekonana, że royalsi próbują uknuć przeciwko niej spisek.
Meghan czuła, że knują za jej plecami, w związku z czym odizolowała się od innych, gdy przeprowadzili się do Frogmore - twierdzi osoba z otoczenia pary. Myślę, że od początku czuła się jak odludek. To nie było życie, do którego była przyzwyczajona i musiała się z niego wydostać.
Według osoby z otoczenia Amerykanki, oprócz tęsknoty za mamą i przyjaciółmi mieszkającymi w Los Angeles, 38-latka miała ciężko znosić fakt, że... nie zarabia własnych pieniędzy.
Jedną z rzeczy, z którymi zmagała się Meghan, było to, że nie zarabiała - twierdzi informator The Sunday Times. Zawsze pracowała i myślę, że czuła się niespełniona. Potrzeba posiadania wolności finansowej była jednym z głównych powodów, dlaczego chcieli odejść.
Po "ekspresowej" przeprowadzce z Vancouver do miasta aniołów Harry'emu i Meghan udało się znaleźć wymarzone gniazdko, którym okazała się willa hollywoodzkiego aktora oraz producenta filmowego Tylera Perry'ego. Luksusowa rezydencja znajdująca się w Beverly Hills warta jest 18 milionów dolarów, a w jej sąsiedztwie zamieszkuje wiele znanych osobistości. Ponoć Sussexowie już od dłuższego czasu próbują poznać i przekonać do siebie tamtejszą "śmietankę towarzyską", zaprzyjaźniając się z kolejnymi gwiazdami wielkiego formatu. Wśród nowych "nabytków" rodziców Archiego już można wymienić między innymi Adele czy Leonardo DiCaprio.
Jestem pewien, że ich życie towarzyskie zakwitnie - podaje źródło The Sunday Times. Będą chodzić na przyjęcia z ludźmi, którym można zaufać i do których można się zbliżyć. Będą bardzo uważać na to, kogo wpuszczają do swojego kręgu, ponieważ bliskie relacje z niewłaściwymi ludźmi mogą być bardzo szkodliwe dla ich wizerunku i planów.
Jakby tego było mało, królewski biograf Omid Scobie wyjawił, że para wciąż ma wielkie ambicje, które "przywodzą na myśl karierę Baracka i Michelle Obama". Scobie przyznał, że ich plany niezbyt odbiegają od kierunku, w którym poszedł były prezydent po opuszczeniu Białego Domu, czyli założeniu firmy produkcyjnej Higher Ground. Biograf wskazał też na wieloletnią umowę Obamy z Netfliksem obejmującą produkcję filmów i dokumentów, które dotykają takie tematy, jak rasa, klasizm i prawa obywatelskie.
Myślicie, że rodzina królewska faktycznie knuła za plecami Meghan?