Książę Harry i Meghan Markle w ostatnich tygodniach ponownie znaleźli się w samym centrum zainteresowania światowych mediów. Wszystko to za sprawą najnowszej książki Toma Bowera o chwytliwym tytule "Zemsta: Meghan, Harry i wojna między Windsorami". W publikacji brytyjskiego dziennikarza znalazło się bowiem wiele sensacyjnych opowieści na temat księcia i jego małżonki oraz innych członków brytyjskiej rodziny królewskiej. Bower przypomniał na przykład słynną ślubną awanturę między Meghan a Kate Middleton, twierdząc, że to Markle była odpowiedzialna za jej rozpętanie. Nie zabrakło także opowieści dotyczących początków miłości Meghan i Harry'ego. Autor opisał na przykład weekendowy wypad do Sandringham z 2016, podczas którego Markle poznała przyjaciół Harry'ego. Ci jednak nie byli nią specjalnie zachwyceni...
Ostatnio w mediach głośno zrobiło się o kolejnych fragmentach książki Tima Bowera, tym razem dotyczących podróży Meghan Markle do Rwandy. Niegdysiejsza aktorka odwiedziła afrykański kraj w styczniu 2016 roku w związku z zaproszeniem organizacji charytatywnej World Vision Canada. Celebrytkę poproszono wówczas o wzięcie udziału w specjalnym filmie promującym dobroczynne działania fundacji polegające na budowaniu studni w Afryce. Bower przedstawił kilka interesujących szczegółów wyprawy przyszłej księżnej. Wygląda bowiem na to, że trzecioligowej wówczas aktorce wyraźnie zależało na tym, by podróżować w prawdziwie hollywoodzkim stylu.
Według dziennikarza Markle do Rwandy miała polecieć pierwszą klasą i zabrała ze sobą całkiem spory bagaż - jak opisuje Bower było to aż "kilka walizek ubrań". Mało tego, Meghan miała ponoć "nalegać", by podczas wyprawy do Afryki towarzyszyli jej kanadyjski fotograf, własny fryzjer oraz makijażysta. Będąc już na miejscu, miała zaś poświęcać długie godziny na sesje zdjęciowe w perfekcyjnych stylizacjach.
Jak opisuje Tom Bower, Markle nawiązała współpracę z World Vision Canada dzięki dyrektorowi agencji reklamowej KBS, Mattowi Hassellowi, który zasugerował, że byłaby wręcz idealną osobą do promowania działań organizacji. Meghan miała zareagować na propozycję wyjątkowo entuzjastycznie - w książce możemy przeczytać, że przyszła księżna rozmawiała z producentką Brendą Surminski zaledwie 30 minut, zanim zgodziła się na udział w akcji promocyjnej fundacji budującej studnie w ubogich wioskach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz również: Meghan Markle jednak doprowadziła Kate Middleton DO PŁACZU?! Miała niepochlebnie skomentować wygląd księżniczki Charlotte
Wspomniana wcześniej producentka pierwotnie miała być odpowiedzialna za udokumentowanie podróży Meghan do Rwandy, ostatecznie okazało się jednak, że nie będzie w stanie udać się na wyprawę. W efekcie Markle poleciała więc do Afryki z zespołem dyrektorów marketingowych agencji kanadyjskiej fundacji oraz specjalizujący się w sesjach modowych fotograf Gabor Jurina.
Wygląda na to, że artysta miał w Afryce pełne ręce roboty. W swojej książce Bower opisuje sytuację, kiedy to Meghan nagrywała ujęcia z afrykańskimi dziećmi bawiącymi się czystą wodą. Chwilę później celebrytka mała natomiast "zniknąć", by przez długie godziny robić sobie zdjęcia w towarzystwie najmłodszych - które fotograf zamieścił później na swojej stronie.
Jurina godzinami fotografował idealnie uczesaną aktorkę przytulającą, ściskającą oraz uśmiechającą się do zamieszkujących wioskę dzieci - pisze brytyjski dziennikarz.
Zachowanie Markle było kompletnie niezrozumiałe dla wspomnianej już producentki.
Surminski była zdziwiona. Fakt, że celebryci wykorzystują opustoszałe afrykańskie wioski jako tło do modowej sesji był szokujący - pisze brytyjski dziennikarz w swojej książce.
Jak możemy przeczytać w książce Bowera, Brenda Surminski miała wówczas dość osobliwe uczucia co do Meghan. Kobieta była przekonana, że celebrytka "podąża ścieżką z wizją, że na samym końcu przytrafi się jej coś dobrego, lecz jej cel jest nieznany".
Nie jest tajemnicą, że Meghan Markle jeszcze wtedy, gdy była znana jedynie jako aktorka, angażowała się w działalność charytatywną. Swoje doświadczenia celebrytka opisywała wówczas na stronie internetowej The Tig - podkreślając, że dzieli swoje życie między "obozy dla uchodźców a czerwony dywany".
Wybieram oba te światy, dlatego, że w rzeczywistości mogą one współistnieć. Nigdy nie chciałam być kobietą, która chadza na lunche - zawsze chciałam być kobietą pracującą. A ten rodzaj pracy karmi moją duszę i napędza moje cele. Prowadzenie mojego serca przez wahadło huśtające się od nadmiaru do braku dostępu czasem bywa wyzwaniem - pisała Markle.
Nie możecie się doczekać kolejnych szczegółów z książki brytyjskiego dziennikarza?