O tym, że niektórzy artyści lubią robić wokół siebie sporo szumu, raczej nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać. Ostatnio udowodnił to m.in. Smolasty. O raperze było głośno za sprawą jego występu na Festiwalu Ognia i Wody w Nysie. Fani artysty, którzy postanowili kupić bilety na to wydarzenie, nie byli jednak zachwyceni. 28-latek dotarł na swój koncert z ponad 2-godzinnym opóźnieniem. Gdy już znalazł się na scenie, przerwał występ przez przemęczenie, któremu winny miał być jego menadżer.
Mój menadżer w***ł mnie w taką trasę koncertową, gdzie k***a mam dwa koncerty dziennie. Muszę jeździć po całej Polsce, ledwo żyję, [...] zwalniam go dzisiaj i po prostu nie dajcie się nikomu wykorzystywać, okej? [...] Ja jestem przemęczony totalnie i ledwo żyję, potrzebuję być podłączony do kroplówki, żeby zagrać koncert dla was tutaj. […] Nawciskał mi koncertów tyle, że ja nie mam swojego życia — mówił rozemocjonowany Smolasty ze sceny w Nysie.
ZOBACZ TAKŻE: Afera na koncercie Smolastego. WYBUCZANY raper nie był w stanie śpiewać. Fani wściekli: "Zwalił całą winę na managera"
Menadżer Smolastego przerwał milczenie
Słowa Smolastego odbiły się wielkim echem w rodzimych mediach. Nie brakowało także chętnych sław do komentowania jego zachowania. Na małą szpilę zdecydowała się m.in. Ania Wyszkoni. Po kilku dniach głos postanowił zabrać menadżer, który w trakcie występu 27-latka został publicznie skrytykowany za zbyt dużą liczbę koncertów, jakie rzekomo kontraktował swojemu artyście. Mimo że Pudelek już kilka dni temu zwrócił się z prośbą o kilka słów wyjaśnienia, mężczyzna nie zechciał zabrać głosu. Teraz to "Fakt" skontaktował się z Marcinem Adamkiewiczem.
Nie chcę tego komentować, mogę tylko powiedzieć, że to, co powiedział (red. Smolasty), nie jest prawdą — wyznał w rozmowie z "Faktem", zapewniając, że wciąż pełni rolę menadżera rapera, a podczas jednego z najbliższych koncertów cała sytuacja zostanie publicznie wyjaśniona.
Czekacie na wyjaśnienia?