Zapewne doskonale pamiętacie aferę z udziałem CEO jednego z amerykańskich przedsiębiorstw, który dał się ponieść chwili zapomnienia na koncercie grupy Coldplay. Żona dyrektora generalnego nie musiała kompletować materiałów świadczących o jego niewierności. Wyręczyła ją w tym tzw. kiss cam, która uwieczniła jego amory z kochanką i wyświetliła je na oczach dziesiątek tysięcy widzów oraz członków zespołu. Podczas kolejnych występów Chris Martin żartobliwie nawiązywał do wpadki pary kochanków, a zarazem byłych już współpracowników.
Bohaterem ostatnich dni niewątpliwie był Kamil Majchrzak, który w genialnym stylu rozprawił się na kortach US Open ze znacznie wyżej notowanym Karenem Chaczanowem. Polak odwrócił losy spotkania, ostatecznie doprowadzając do zwycięstwa po ponad 4,5 godzinach zaciętej walki. Jeszcze przed zejściem do szatni postanowił podziękować kibicom za gorące wsparcie, składając autografy i wręczając im drobne gadżety. Jednym z nich obdarował trzymającego za niego kciuki chłopca, który otrzymał od niego czapkę. Niestety, stojący obok mężczyzna postanowił pozbawić dziecko radości, bezczelnie zabierając mu otrzymany od tenisisty prezent.
Internauci namierzyli złodziejaszka z trybun
Sprawa ostatecznie zakończyła się happy endem wyczekiwanym przez internautów, którzy pomogli naszej sportowej dumie w dotarciu do młodego kibica. 2 dni później tenisista spotkał się ze swoim fanem. Kamil nie tylko wręczył mu nową czapkę, ale też wykonał sobie z nim pamiątkową fotografię, stanowiącą naoczny dowód na to, że sprawiedliwość (przeważnie) zwycięża.
Naturalnie działa to też w drugą stronę. Obecny na trybunach mężczyzna, który bez cienia żenady podwędził dziecku prezent, niestety, okazał się naszym rodakiem. Dzięki lawinowemu tempu, w jakim nagranie z incydentu obiegło internet, część oglądających rozpoznała Piotra Szczerka, współwłaściciela i prezesa prężnie działającej firmy brukarskiej. Majchrzak, który mocno zaangażował się w tę sprawę, potwierdził jego tożsamość.
Najwyraźniej było to jakieś nieporozumienie. Podawałem czapkę, ale po meczu miałem mnóstwo spraw na głowie, byłem bardzo zmęczony i podekscytowany zwycięstwem. Po prostu to przeoczyłem. Nic nie widziałem. Jestem pewien, że ten facet również działał pod wpływem emocji, w ferworze chwili - starał się usprawiedliwić oburzające zachowanie kibica.
Polski milioner zyskał negatywny rozgłos na całym świecie
Firma prowadzona przez wspomnianego biznesmena okazała się jednym ze sponsorów Polskiego Związku Tenisowego, w związku z czym pozyskanie takiej czapki, przy uruchomieniu odpowiednich kontaktów, nie powinno stanowić dla niego najmniejszego kłopotu. Pomimo tego nie miał oporów, by wyrwać chłopcu przedmiot jego pożądania i ograbić go ze spełnionego marzenia. Tuż po tym, jak do Szczerka zaczęła docierać fala słownej krytyki, w sieci pojawiło się oświadczenie rzekomo wystosowane przez jego prawnika, który bronił jego działań, tłumacząc je "gestem wychowawczym i formą nauki dla młodego człowieka". Komunikat okazał się jednak wytworem wyobraźni jednego z internautów podającego się za obrońcę mężczyzny.
Społeczność internetowa negatywnie nastawiona do CEO postanowiła dać mu szybką nauczkę. Na stronie GoWork, agregującej opinie o firmach ze wszystkich branż, pojawiło się tysiące komentarzy otwarcie krytykujących przedsiębiorstwo Szczerka. Nie trzeba chyba też dodawać, że użytkownicy platformy hurtowo przyznają działalności biznesmena jedną gwiazdkę, która odpowiada najniższej możliwej ocenie.
Cała sprawa stała się tematem nr 1 nie tylko na naszym podwórku. Wręcz przeciwnie, zagraniczne portale "pękają w szwach" od kolejnych artykułów przybliżających sylwetkę i dokonania zawodowe Piotra Szczurka. CEO jest w nich nakreślany jako "okropny człowiek", pojawiła się też teza, że może być to "najbardziej hejtowany mężczyzna w internecie". Redaktorzy takich tytułów, jak chociażby "The Sun", "New York Post" czy "Daily Mail", poza nakreśleniem "afery czapkowej", w zdecydowanej większości skupili się na przytaczaniu komentarzy oburzonych internautów, którzy w niezwykle emocjonalny sposób wyrazili swą złość pod viralowym nagraniem z trybun.
Absolutnie haniebne zachowanie tego gościa. Mam nadzieję, że organizatorzy US Open zakażą mu wstępu na stadion; Cieszę się, że to nagrali. Mam nadzieję, że będzie się teraz napawał swoimi 15 minutami sławy - napisali rozwścieczeni komentujący.
Póki co nic nie wskazuje na to, by biznesmen poddał się olbrzymiej presji społecznej i zobowiązał się do zrekompensowania chłopcu wyrządzonej mu krzywdy. Niezależnie od rozwoju sprawy i potencjalnych kroków, jakie podejmie Piotr Szczerek, internet z pewnością mu tego nie zapomni.
ZOBACZ TEŻ: Kamil Majchrzak żyje u boku pięknej żony. Jak wygląda Marta? Wsparła tenisistę, gdy świat mu się zawalił