Epidemia koronawirusa zmieniła naszą rzeczywistość. To, co jeszcze dwa miesiące temu było normą, jak np. pójście na spacer do parku, dziś jest luksusem. Codziennie przybywa nowych chorych i niestety ofiar śmiertelnych. Są jednak też tacy, którzy wątpią w istnienie wirusa i uważają, że to spisek.
Takich tez woli nie stawiać Michał Figurski, który cztery lata temu przeszedł przeszczep nerki i trzustki. Jego własne organy były wyniszczone przez cukrzycę.
Figurski przyjmuje od tamtego czasu leki immunosupresyjne, które zapobiegają odrzuceniu przeszczepu. Niestety skutkiem ubocznym jest znaczne obniżenie odporności organizmu. W efekcie dziennikarz jest szczególnie narażony na tragiczne skutki ewentualnego zakażenia.
Jestem bombardowany cały czas takimi opiniami, że tego nie ma, to hucpa, to zmyślone, to ma zredukować ludzkość i nas zastraszyć, ale kiedy dzwoni do mnie mój lekarz transplantolog i mówi: "Michał, ty stosuj się do wszystkich zaleceń, noś tę maskę, ogranicz wychodzenie i bądź karny, bo naprawdę grozi ci śmierć... Jeżeli bym się zaraził tym wirusem, to przyjmując leki, nie mam zbyt dużych szans - wyznał w programie Onet Rano.
Michał zapewnia, że stosuje się do wszystkich zaleceń.
Chyba pierwszy raz w życiu jestem karny i posłuszny i spędzam kwarantannę tak, jak lekarz przykazał. (...) Ludzie umierają. Jeżeli moi lekarze, którym ufam, którzy prowadzą mnie od początku choroby, ostrzegają mnie i proszą o przestrzeganie środków, to ja nie wchodzę w teorie spiskowe i robię to, co mi każą. (...) są pewne niezaprzeczalne fakty. Ja mam obniżoną odporność. Zaraz po przeszczepie moją odporność porównywano do odporności osoby chorej na HIV. Muszę uważać - podkreślił.
Też czujecie respekt przed koronawirusem?