Michał Szpak jest jednym z najbardziej zapracowanych artystów w branży. Nic więc dziwnego, że grywa po kilka koncertów tygodniowo, a w międzyczasie bierze udział w nagraniach do telewizyjnych programów. Biorąc pod uwagę, że w ostatnich dniach sporo pisało się o wytrzymałości artystów na scenie oraz ich sporej liczbie wystąpień przed fanami, postanowiliśmy podpytać Michała Szpaka, jak on radzi sobie z nadmiarem pracy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Michał Szpak o nadmiarze pracy w branży artystycznej
Michał Szpak przyznał w rozmowie z Cezarym Wiśniewskim, że w jego 15-leniej karierze również zdarzały się sytuacje, że był wykończony nadmiarem pracy, jednocześnie dając do zrozumienia, że jest typem wojownika, który nigdy się nie poddaje:
Mam za sobą wiele lat, bo w sumie 15, na scenie i był taki moment w życiu, że miałem tak dużo koncertów, że trudno było wychodzić na scenę ze względu na to, że głos był przepracowany. Jest to jednak narzędzie, jest to mięsień, który pracuje. Ale jestem osobą, która się nie poddaje. Jak podejmuję walkę, to robię to do końca i były czasami koncerty, gdzie walczyłem. Czasami były takie koncerty, gdzie wiedziałem, że nie byłem w stanie uciągnąć, ale robiłem wszystko, żeby móc dotrwać do końca. Prywatne sprawy zawsze są prywatnymi sprawami i z jednej strony fajnie, że ktoś ma odwagę, by powiedzieć o tym publicznie, a z drugiej... mierzymy się z własną rzeczywistością - usłyszeliśmy.
Powracający do "The Voice of Poland" artysta podkreślił, że nigdy nie zdarza mu się oszukiwać fanów i korzystać z gotowej taśmy dźwiękowej, co tylko potęguje jego zmęczenie, bo na scenie daje z siebie 100 procent.
Wiesz, ja nigdy nie śpiewałem z playbacku, więc wiele, wiele razy w moim życiu były takie sytuacje, gdzie czułem, że nie jestem w stanie tego zrobić, ale adrenalina zawsze powoduje to, że nie chcę zawodzić swoich fanów, tych wszystkich ludzi, którzy przychodzą na koncert i nawet jeśli nie mam w sobie energii, to scena jest jakimś wyzwaniem - to sposób przesyłania jakichś informacji, który jest poza mną trochę. Stając na scenę, już nie jestem Michałem, a częścią energii, którą chcę przekazać publiczności - dodał.