Przeciętnemu odbiorcy mediów wydawać by się mogło, że Michał Wiśniewski i Marcin Prokop nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego. Okazuje się jednak, że panowie mają za sobą całkiem ciekawą przeszłość. Michał Wiśniewski wydał na świat kolejną książkę zatytułowaną Ich Troje. Biografia, w której, jak możemy się domyślać, rozlicza się z historią popularnego niegdyś zespołu. Kilka fragmentów tekstu poświęconych jest właśnie Marcinowi Prokopowi, który jawi się jako szwarccharakter polskiego dziennikarstwa.
Według relacji Michała Prokop miał spoufalać się z nim przy wódce, aby wyciągnąć z niego najciekawsze smaczki do wywiadu dla Gali. Co więcej, muzyk oskarża dziennikarza o uniemożliwienie mu autoryzacji. Zanim Wiśniewski zdążył nanieść swoje poprawki, tekst miał już pójść do druku.
Przyszedł do mnie na wywiad do "Gali". Rozmawialiśmy, piliśmy wódkę. Po skończonym wywiadzie dyskutowaliśmy jak to dwóch pijanych facetów, między innymi o kobietach. Wtedy na pewno padło zdanie, że Magda odeszła do kobiety. Spotkaliśmy się w sobotę, a w poniedziałek dostałem tekst do autoryzacji. Kiedy zobaczyłem ten wywiad, powiedziałem, że go chyba po****oliło i absolutnie nie zgadzam się na autoryzację takich prywatnych rozmów. Wtedy zostałem poinformowany, że wywiad już jest w druku
Gdy postraszyłem ich adwokatem, powiedzieli, że wszystko mają nagrane. Podczas wywiadu Marcin wyłączył przy mnie dyktafon. Najwyraźniej, kiedy wyszedłem z pokoju, ponownie go włączył. To było mega ku***skie zagranie. Gościu zrobił karierę, ale szedł do celu po trupach - możemy przeczytać w nowej książce Michała.
Na reakcję Prokopa nie trzeba było długo czekać. Popularny gospodarz Dzień Dobry TVN bez zająknięcia odbija pałeczkę, twierdząc, że Wiśniewski próbuje jedynie rozpętać aferę, aby ktokolwiek zainteresował się jego nowym wydawnictwem. Jego zdaniem relacja Wiśniewskiego mija się z prawdą, choć może to być spowodowane upływem wielu lat od wspominanego wydarzenia.
Martwię się o pamięć Michała. Chyba jest z nią nie najlepiej. Chętnie mu ją jednak odświeżę, bo zakładam, że Michał nie ma złych intencji i nie chce moim kosztem podbić zainteresowania własną osobą, ani nakręcić promocyjnej gównoburzy wokół swojej książki. To byłoby bardzo nieładne. Może po prostu nie pamięta. Ma prawo, zważywszy na upływ wielu lat i jego słynny, ówczesny tryb życia, sprzyjający zacieraniu granic pomiędzy prawdą, a fikcją.
W opublikowanym na Facebooku wpisie Prokop zaznacza, że nigdy nie spożywał alkoholu w godzinach pracy, a co więcej nienawidzi wódki, co mogą ponoć zaświadczyć jego liczni współpracownicy.
Nasze spotkanie nie miało charakteru towarzyskiego. Umówiliśmy się na wywiad do gazety, podczas którego dyktafon był przez cały czas włączony. Odpowiadałeś na moje pytania ze świadomością, że jestem dziennikarzem, a nie twoim psychoterapeutą lub spowiednikiem. Kwestii Magdy Femme, która stała się później dla ciebie problematyczna, poświęciłeś podczas tej rozmowy sporo miejsca oraz barwnych, choć intymnych szczegółów. Oszczędziłem ich, spisując wywiad. Dokonałem autocenzury w twoim imieniu, bo dziennikarstwo polega również na tym, żeby czasem zrobić krok wstecz. Dlatego w materiale przeznaczonym do autoryzacji zostało jedynie kilka zdań na temat Magdy, z wielu wypowiedzianych - przypomina Prokop o udzielonej Michałowi łasce.
Dalej jesteśmy informowani, że menadżer Wiśniewskiego otrzymał maila w wyznaczonym terminie. Mężczyzna miał stwierdzić we wspólnym imieniu swoim i swojego klienta, że wszystko jest w porządku i tekst może iść do publikacji.
Późnym wieczorem tenże sam menedżer zadzwonił z nerwem w głosie, że Michał dopiero przeczytał (!) i nie zgadza się na publikację. Niestety, w tym momencie gazeta była już w druku, więc zorientowaliście się panowie, że w tekście jest coś, czego nie chcecie, odrobinę za późno. Gdybyś sam, Michale, przeczytał ten wywiad, kiedy był na to czas, bez jakichkolwiek sprzeciwów wykreśliłbym kłopotliwe dla ciebie fragmenty, których nie wyłapał Maciej. Ale może nie mogłeś, albo nie byłeś w stanie. Nie wnikam.
Przypomnijmy: Marcin Prokop o żonie: "Sporo się natrudziła i nacierpiała, bo nie zawsze byłem dla niej taki dobry"
Nie będę cię, Michale, straszył adwokatami, ani żądał przeprosin czy sprostowań, bo mam w życiu ciekawsze sprawy, niż zajmowanie się twoimi fantasmagoriami na mój temat i fundowanie plotkarskim mediom materiału na nieistotne, celebryckie dramy podczas sezonu ogórkowego. Ale spróbuj się zachować przyzwoicie i proszę, nie powielaj więcej bzdur, które nie mają pokrycia w rzeczywistości. Życzę ci powodzenia w tym, czymkolwiek się aktualnie zajmujesz, bez mojego dalszego udziału w tej przygodzie - zakończył swój wywód dziennikarz.
W czyją wersję wydarzeń jesteście skłonni bardziej uwierzyć? Prokopa czy Wiśniewskiego?