Choć 365 dni bije rekordy popularności, krytycy nie zostawiają suchej nitki na filmie opartym na "dziele" Blanki Lipińskiej. Recenzenci uważają obraz za kiepską produkcję, po której "zdycha libido". Nie brak też głosów, że "dziecko" Lipińskiej to obraz wręcz szkodliwy, gloryfikujący przemoc seksualną i usprawiedliwiający gwałt.
Głos w sprawie tego, że film zakłamuje temat handlu ludźmi, porwań i gwałtów, nazywając go "nieodpowiedzialnym i niebezpiecznym", zabrała między innymi walijska piosenkarka. Według Duffy, która przed laty została zgwałcona i uwięziona, wykorzystywanie seksualne jest bez wątpienia przeciwieństwem fantazji przedstawionej w 365 dniach.
Zobacz też: Duffy też protestuje przeciwko "365 dniom": "Film zakłamuje temat handlu ludźmi, porwań i gwałtów"
Filmu broniły zarówno Blanka Lipińska, jak i odtwórczyni głównej roli, Anna Maria Sieklucka. Teraz w obronie kontrowersyjnej produkcji postanowił stanąć filmowy Massimo. Michele Morrone, którego kariera po występie w ekranizacji erotycznej powieści nabrała rozmachu, w rozmowie z E! News podkreślił, że film jest fikcją:
Myślę, że ważne jest, by pamiętać, że ten film jest oparty na fikcji - zaznaczył aktor.
Kiedy widzowie oglądają film, myślę, że wiedzą, że to, co widzą na ekranie, nie zawsze jest prawdziwe. Moim zadaniem, jako aktora, jest sprawienie, by widz poczuł, że to, co widzi, jest prawdziwe, by nawiązał kontakt z Massimo, nawet jeśli jest on szefem mafii - stwierdził Morrone i dodał:
Ufam, że widzowie wiedzą, że ten film to fantazja. Czasami oglądamy filmy i kibicujemy "złemu facetowi", ale nadal wiemy, że jest on tym złym, a takie zachowanie jest całkowicie nie do przyjęcia w prawdziwym życiu - tłumaczy.
Michele zaznaczył, że w pełni rozumie, iż film jest krytykowany:
Rozumiem kontrowersje i cieszę się, że o tym rozmawiamy. Myślę, że musimy uważać, by nie ograniczać sztuki samej w sobie. Nie sądzę, że powinniśmy nie dopuszczać do powstawania filmów opartych na fikcji, bo w takim razie co z produkcjami o wojnie, zbrodniach, morderstwach czy tych o mafii? - drążył Michele, broniąc obrazu, który dał mu międzynarodową rozpoznawalność.
Gwiazdor "365 dni" podkreślił, że film nie ma na celu gloryfikowania przemocy i przestępstw seksualnych:
Ten film nie ma na celu kwestionowania problemu przemocy seksualnej na świecie - zaznacza. - Nie chcę, żeby ludzie myśleli, że pokazane w filmie zachowanie jest w porządku. Nie jest. Myślę, że to dobrze, że film sprawia, że ludzie rozmawiają o tych kwestiach, bo zwiększa się ich świadomość - kończy optymistycznie.
Ma rację?