Mikołaj Śmieszek niedawno został dziewiątą osobą, która dołączyła do grona zwycięzców polskiej edycji Top Model. 19-latek z Rabki Zdroju oczarował jurorów i widzów swoją charyzmą i poczuciem humoru, które zapewniły mu prostą drogę do wygranej. Ostatecznie 100 tysięcy złotych i profesjonalny kontrakt przypadły właśnie jemu.
Mikołaj Śmieszek na początku programu podkreślał, że jeszcze do niedawna jego największym marzeniem zawodowym był nie modeling, lecz gra w piłkę nożną. W sezonie 2018/19 aspirujący model był czynnym zawodnikiem i grał na pozycji bramkarza. Nieco światła na jego przeszłość i rodzinne strony rzuca teraz reportaż, który wyemitowano w programie Dzień Dobry TVN.
W ramach materiału ekipa śniadaniówki zjawiła się w domu Śmieszka, gdzie mieliśmy okazję poznać też jego mamę Iwonę oraz Jakuba Zabawę, jego dobrego znajomego, które poznał właśnie na boisku. Kolega aspirującego modela nie kryje zresztą, że od początku wróżył mu spory sukces w programie.
Poznaliśmy się, jak zaczynaliśmy grać w piłkę. Do 11-12 roku życia razem graliśmy. Połączyło nas to, że mamy dużo wspólnych pasji. Wiedziałem, że będzie się zgłaszał do "Top Model" i od razu mu mówiłem, że zajdzie daleko, i że w niego wierzę. Sama wiadomość, że się dostał, nie zaskoczyła mnie jakoś bardzo - powiedział przed kamerami.
O jego charakterze i woli walki opowiedziała też nieco mama, która również jest z niego bardzo dumna.
Odkąd był mały, wszystko robił na żywioł. Na sto procent od razu. Jak miał 5 lat i pojechaliśmy nad Morskie Oko, to przeszedł drogę w dwie strony sam. Jak wróciliśmy do domu, to chciał, żebym mierzyła mu czas, jak biega dookoła domu. (...) Nie spodziewaliśmy się, że aż tak dobrze mu pójdzie. Poza tym nie wierzyliśmy, że dostanie się do "Top Model". Po wygranej, wszyscy w Rabce kibicowali mu i gratulowali. Jak Mikołaj wygrał, to był niesamowity krzyk. Przez godzinę wszyscy dzwonili do siebie - twierdzi.
Sam Mikołaj, w swoim stylu, opowiedział natomiast o rodzinnym domu.
Dobrze wrócić do domu, bo tutaj mamusia zrobi najlepszy obiadek, pranie, bo ja jak robię, to średnio mi to wychodzi. Mama chciała zawsze, żebym siedział w chacie. Mamie to najbardziej pasuje. Zawsze dzwoniła, kiedy będziesz, a gdzie jesteś, a nie jest ci za zimno, a za ciepło... - wyliczał.
Na koniec Iwona Śmieszek wyraziła nadzieję, że nagły przypływ popularności i sukces nie uderzą jej synowi do głowy.
W razie takiego sukcesu, jaki on teraz ma, to żeby tak nie zadziałało, że woda sodowa uderzy mu do głowy, albo zrobi plum plum - skwitowała.
Też macie nadzieję, że jednak nie będzie "plum plum"?