Odkąd z Hanny Montany Miley Cyrus przemieniła się w jedną z naczelnych skandalistek w branży, brukowce wciąż prześcigają się w coraz to bardziej sensacyjnych doniesieniach na jej temat. W zeszłym roku cały świat żył rozstaniem piosenkarki z australijskim aktorem Liamem Hemsworthem, z którym gwiazda związana była (z przerwami) od 16 roku życia.
Rozwód pary był o tyle zaskakujący, że celebryci stanęli na ślubnym kobiercu zaledwie rok wcześniej. Do małżeństwa skłoniły ich podobno pożary lasów w stanie Kalifornia, podczas którego stracili swoje rezydencje, ale "zrozumieli, co jest naprawdę ważne".
Po kilku przelotnych związkach 28-latka znów jest singielką i całą swoją energię poświęca pracy. Kilka dni temu swoją premierę miała jej najnowsza płyta, Plastic Hearts, w związku z czym Amerykanka niestrudzenie promuje swoje nowe "dziecko", wciąż dając koncerty i udzielając kolejnych wywiadów. Jako że Cyrus do perfekcji opanowała sztukę wywoływania sensacji i podtrzymywania zainteresowania wokół siebie, ostatnio wokalistka raz jeszcze zebrała się na szczerość i w obszernym wywiadzie w The Howard Stern Show wróciła pamięcią do kulis bolesnego rozstania z Australijczykiem.
Byliśmy razem od 16 roku życia - wyznała Miley. Nasz dom spłonął. Byliśmy zaręczeni. Nie wiem, czy naprawdę kiedykolwiek myśleliśmy, że się pobierzemy. Straciliśmy dom w Malibu. Jeśli posłuchasz mojego głosu przed i po pożarze, zorientujesz się, że bardzo się od siebie różnią, więc ta trauma naprawdę wpłynęła na mój głos. Byłam wtedy w Afryce Południowej, więc nie mogłam wrócić do domu, a moje zwierzęta były przywiązane do słupa na plaży. Straciłam wszystko. Miałam polaroidy Elvisa zrobione w pierwszym rzędzie, przekazywane z pokolenia na pokolenie. Zawsze zaprzyjaźniłam się z babciami moich znajomych, więc mogłam kupować pamiątki po artystach, których kocham.
Gwiazda przyznała, że gdy poznała, jakie życie bywa przewrotne i kruche, postanowiła wbrew sobie wziąć ślub z Liamem. Wyjawiła też, że mimo wszystko "wciąż go kocha i zawsze będzie".
Miałam tak dużo i wszystko zniknęło, każda piosenka, którą kiedykolwiek napisałam, była w tym domu - dodała. Każde moje zdjęcie, które dali mi rodzice, wszystkie moje scenariusze, straciłam wszystko. Więc próbując to poskładać, zamiast mówić: "Och, natura w pewnym sensie zrobiła coś, czego nie mogłem zrobić dla siebie; zmusiło mnie to do zmian", pobiegłam w kierunku ognia. Co nie jest nienormalne, wiele zwierząt robi to i umiera, jak jelenie wbiegające do lasu. Pociąga cię ten upał, a ja jestem intensywną osobą. Po prostu trzymałam się tego, co zostało z tego domu, czyli ja i on. I naprawdę go kochałam, bardzo, bardzo, bardzo i nadal go kocham, zawsze będę.
Mieliśmy zbyt wiele konfliktów. Kiedy wracam do domu, potrzebuję ukojenia. Nie żyję dla dramatów i kłótni - dodała na koniec.
Tworzyli udaną parę?