O Józefie Wojciechowskim jest od kilku lat głośno za sprawą jego relacji z młodszą o prawie 50 lat Patrycją Tuchlińską. Choć początkowo wielu nie wróżyło nieoczywistej parze przyszłości, w sierpniu minionego roku miliarder i długonoga instagramerka powitali na świecie pierwszą wspólną pociechę.
Przypominamy: RZADKI WIDOK: Patrycja Tuchlińska upamiętnia moment, gdy Józef Wojciechowski PCHA WÓZEK (FOTO)
W związku rodziców prawie rocznego malucha to Patrycja jest tą bardziej wylewną. 26-latka regularnie wrzuca bowiem do sieci kadry z ich wspólnego, bajkowego życia. Zajęty dochodowymi biznesami Józef nie prowadzi profilu w mediach społecznościowych. Jakiś czas temu zdecydował się jednak udzielić szczerego wywiadu.
W rozmowie z autorką książki "Chwila z...", Izabelą Koprowiak, były właściciel Polonii Warszawa opowiedział o kierowaniu klubem, ale nie tylko.
Czas spędzony w Polonii był olbrzymim stresem. Podchodziłem do kierowania klubem zbyt emocjonalnie - wspomina ten okres, przyznając, zaś że w niedawnych wyborach na prezesa PZPN wziął udział... z nudów.
Przyjechał Radek Majdan z kilkoma osobami i zaczęli namawiać. To był czas, w którym, muszę przyznać, trochę mi się już nudziło. (...) - mówi szczerze.
Z perspektywy czasu miliarder stwierdza, że na działaniu w biznesie piłkarskim ucierpiał nie tylko jego portfel, ale i zdrowie.
Pieniędzy na pewno straciłem dużo, ale najwięcej zdrowia. W 2008 roku uszkodziłem nerw twarzowy. To ogromnie bolesne. Mogę z tym żyć, jednak do końca nigdy się nie wyleczę - ubolewa.
Wojciechowski opowiedział także co nieco o swoich początkach. Podkreślił, że zawsze "chciał być najlepszy" i interesowały go działania na "dużą skalę".
(...) Marzyłem, by wyjechać, przedostać się do cywilizacji. To były lata powojenne, panowała bieda. Gdzie mogłem, starałem się udowodnić, że jestem najlepszy, ale możliwości były ograniczone. W domu byłem zaprzężony do ciężkiej pracy, nie miałem ani jednego dnia wakacji - wspomina dzieciństwo i lata młodzieńcze pod Koszalinem.
Potrafiłem wszystko. Szybko wyjechałem do internatu, w jednej sali mieszkaliśmy w 29 osób. Trzeba było sobie radzić, walczyć o swoje. Nie lubię wspominać tamtych czasów. Chciałem jak najszybciej wydostać się z tego marazmu - dodaje.
Zanim ukochany Patrycji na dobre zaczął robić biznesy w ojczyźnie, próbował swoich sił za granicą. Najpierw w Szwecji, potem w Stanach Zjednoczonych. To właśnie za oceanem na dobre wkręcił się w deweloperkę.
(...) Postanowiłem więc, że będę budował domy na Florydzie dla bogatych klientów. To był strzał w dziesiątkę - wspomina.
Mimo to dopiero w Polsce poczuł się naprawdę bogaty. Podkreślił jednak, że w Stanach Zjednoczonych ludzi majętnych traktuje się z większym szacunkiem.
Kiedy ludzie widzą majętnego człowieka, podchodzą do niego z szacunkiem, chcą nawiązać kontakty prywatne i biznesowe. Dla Amerykanów pieniądze są wyznacznikiem wysokiej inteligencji. Jak to mówią Żydzi: "pieniądze nie biorą się z dużych przychodów, ale dużych oszczędności". W Polsce majętnych ludzi tak się nie szanuje - żali się niedoceniony przez rodaków miliarder.
Józef zdradza, że "wydaje, ile chce", jednak ma szacunek do pieniądza.
Sześć-siedem lat temu płynąłem jachtem na Bahamy. Przechodziłem przez kasyno, zauważyłem punkt z cygarami. Akurat się kończyły, poprosiłem o trzy. Kiedy usłyszałem cenę trzykrotnie przewyższającą ich wartość, zwróciłem je. Było mnie stać, mógłbym kupić całe kasyno, jednak nie lubię przepłacać - przekonuje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pod koniec wywiadu znów pojawił się temat piłki nożnej. Gdy rozmówczyni zauważyła, że deweloper nie ma najlepszego zdania o piłkarzach, ten powołał się na Lewego:
Jest wielu inteligentnych ludzi w piłce. Niedawno miałem kilka spotkań z Robertem Lewandowskim. Poza talentem piłkarskim ma bardzo lotny umysł, ogromne pojęcie biznesowe. Jak na piłkarza to cecha wręcz niespotykana. Nie tylko umiejętności, ale też mądrość wyniosły go na szczyt - zachwycał się mężem Ani.
Myślicie, że w niedalekiej przyszłości majętni panowie będą ze sobą współpracować?