Nie od dziś wiadomo, że pogodzenie roli businesswoman z macierzyństwem jest niezwykle trudne. Przekonała się o tym także Dominika Żak, milionerka i założycielka marki DeeZee. W zeszłym roku ustąpiła z funkcji prezesa zarządu spółki, aby rozwijać się na innych polach. Okazuje się, że zyskany w ten sposób czas pożytkuje także na nadrobienie zaległości w kontaktach z córką.
Przypomnijmy: Od nauczycielki niemieckiego do bizneswoman. Poznajcie historię Dominiki Żak. "Nie pochodzę z majętnej rodziny"
Dominika Żak wprost o macierzyństwie. "Nigdy mnie nie było"
Żak udzieliła obszernego wywiadu dla serwisu Party, w którym opowiadała nie tylko o pieniądzach i interesach. Zanim jednak przeszła do tematów prywatnych, ujawniła na przykład, ile trzeba zapłacić za możliwość skorzystania z jej wiedzy i doświadczenia. Obawiamy się, że części z Was może jednak nie być na to stać.
Możesz sobie wykupić dzień ze mną w Krakowie, przyjeżdżasz na cały dzień, przygotowujesz kampanię sprzedażową. To jest koszt 20 tysięcy złotych netto.
Później zrobiło się jednak nieco bardziej refleksyjnie. Chodzi o kwestię macierzyństwa, a milionerka została zapytana o to, jak udało jej się pogodzić biznes z życiem rodzinnym. Odpowiedź okazała się zaskakująca.
Wiesz co, nie udało się. Nigdy mnie nie było - stwierdziła wprost.
W kolejnych zdaniach przyznała, że co prawda rodzina zawsze była dla niej bardzo ważna, ale jednak nie było jej dane być przy córce, gdy ta stawiała pierwsze kroki czy wypowiadała pierwsze słowa. Jak twierdzi, dopiero teraz ma szansę jakkolwiek nadrobić ten czas.
Ja staram się nie żałować niczego, ale muszę powiedzieć, że staram się teraz to nadrobić. Zawsze było tak, że ja miałam priorytety i rodzina była moim priorytetem i na przykład odpuściłam całkiem znajomych przez wiele lat. Więc nie było tak, że wracałam z Chin i szłam na spotkanie ze znajomymi, zawsze do mamy szłam, z siostrą się spotykałam czy byłam w domu z Marcinem i Marcelą. Ale prawda jest taka, że jak zaczęła mówić, to mnie nie było. Jak zaczęła chodzić, też mnie nie było. To nie jest łatwe. Ona jest myślę fajnie wychowana, dużo rzeczy rozumie. Mówi, że nie chce tak pracować, jak mama.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednocześnie Żak zapewnia, że działając w biznesie, musiała podejmować trudne decyzje, a jedną z nich było to, że nie zawsze mogła być przy córce. Wynikało to między innymi z odpowiedzialności za bliskich, bo wielu z nich znalazło zatrudnienie właśnie przy jej marce.
Prowadząc biznes, musisz podejmować pewne decyzje i one nie są łatwe. I myślę, że ja jestem tu, gdzie jestem, bo właśnie te trudne decyzje musiałam podjąć. Ale znowu, może nie było mnie, jak zaczynała chodzić, ale Marcin wysyłał mi filmiki. Wsparcie partnera w tym wszystkim jest bardzo ważne - przyznała. Zdjęcia, filmy, to wszystko miałam, no ale fakt faktem, że mnie wtedy nie było i robiłam to z premedytacją, wiedząc, że muszę podejmować pewne decyzje, które doprowadzą mnie finalnie do lepszego życia dla całej rodziny. Bo wiesz, ja zatrudniałam ciocię, kuzynkę, w pewnym momencie tatę, mamę Marcina, Marcina siostrę, Marcina szwagra, w nowej firmie pracuje Marcina siostra i dwóch synów, którzy mają 17 lat. To jest ogromna odpowiedzialność. Ja się czasem śmieję, że jestem takim Don Corleone, wiesz, mama-mafia, że tym wszystkim zarządzam. Taką przejęłam rolę i mi w niej jest dobrze.
Czas, który spędzała z Marcelą, był więc mocno ograniczony. Wspomina jednak, że bywały momenty, w których to ona przejmowała macierzyńskie obowiązki.
Odkąd nie ma mnie w DeeZee, czyli nie mam już jakby tych dwóch etatów, dużo staram się czasu spędzać z Marcelą. Pewnie miałam to szczęście, że rozkręcałam firmę, jak ona była naprawdę malutka. Jak już przyjeżdżałam do domu, to na przykład bardzo dużo czasu spędzałam z nią, jak ona szła spać. Czasami to polegało na tym, że ja po prostu padałam i zasypiałam, ale zawsze byłam z nią. W nocy też czuwałam. Ona bardzo dużo czyta, myślę, że to ma z tego, że ja jej zawsze czytałam w nocy. Może czytałam jakieś swoje książki o biznesie, ale i tak ona jako mało dziecko gdzieś to przejęła ode mnie, że kocha książki.
Dominika ma oczywiście świadomość, że nie wszyscy będą podzielać jej zdanie w tej kwestii. Zapewnia natomiast, że wszystko jest po coś i nie cofnęłaby czasu.
Nie można mieć wszystkiego. Ja nie mówię, że jestem idealna i na pewno są osoby, którym się to nie podoba, że nie było mnie, jak córka zaczynała mówić. To był mój wybór. Dlatego jestem tutaj, gdzie jestem. Czy było łatwo? Nie było łatwo podejmować tych decyzji, jak jeździłam do Chin, to czasami po nocy cały czas płakałam. Ale jednak jestem tu, gdzie jestem i nie cofnęłabym czasu.