W grudniu ubiegłego roku zakończyła się sprawa sądowa, którą Ewa Minge wytoczyła doktorowi Andrzejowi Sankowskiemu. Po przegranym procesie w sądzie pierwszej instancji złożył on apelację. Uważał, że jako specjalista w dziedzinie chirurgii plastycznej miał prawo wyrazić swoją opinię na temat ewolucji twarzy projektantki. Sąd drugiej instancji przyznał mu rację. W wyjaśnieniu sąd nie rozstrzygał, czy Minge się operowała, czy nie. Tylko to, czy specjalista w dziedzinie medycyny plastycznej miał prawo publicznie oceniać jej twarz pod kątem przeprowadzonych, według jego oceny, zabiegów.
W ocenie Sądu wypowiedź oskarżonego znajduje ochronę w konstytucyjnie gwarantowanej zasadzie swobody słowa - napisał sędzia. Nie można uznać, aby oskarżony swoim zachowaniem wypełnił znamiona przestępstwa zniesławienia, a jego zamiarem było poniżenie oskarżycielki posiłkowej w opinii publicznej.
Wygląda na to, że Minge wciąż nie pogodziła się z wyrokiem sądu. W najnowszym wywiadzie skarży się na działania polskich sądów.
Mnie już niewiele dotyka, poza uporczywym powtarzaniem bzdurnych plotek. Chronię moje życie, bo mieszkam na prowincji. Sądy działają jak działają, nawet jak udało mi się wygrać jakaś sprawę, to w drugiej instancji sąd uchylił winę. To absurdalne, niskie kary. Ludzie czują się bezkarni. Media to jedno, ale ci wszyscy hejterzy, którzy piszą obraźliwe rzeczy…ja tego nie czytam. Rzadko o sobie czytam, człowiek jest zdrowszy.
Zobacz też:Minge: "Nie miałam liftingu! Uchodzę w tym kraju za OFIARĘ OPERACJI, KTÓRYCH NIGDY NIE MIAŁAM!"
Źródło: 20m2 Łukasza/x-news