Pod koniec sierpnia Agnieszka Szulim-Badziak została Agnieszką Woźniak-Starak. W Wenecji wyszła za syna jednego z najbogatszych Polaków, Piotra Woźniaka-Staraka. Jak zapewniała, z "szacunku do swojego męża" musiała przyjąć jego nazwisko. Zobacz: Agnieszka Starak-Woźniak: "Z szacunku do swojego męża fajnie jest przyjąć nazwisko"
Jeszcze przed tym głośnym wydarzeniem pojawiały się opinie, że Agnieszka zakochała się nie tylko w "charyzmie" Piotra: Bogumiła Wander znów o Szulim: "Ona po prostu węszy, węszy aż wywęszy!"
Bronić Szulim postanowiła Ewa Minge. Twierdzi, że żadnym problemem nie jest różnica wieku, ani wzrostu. Dodaje, że stan konta, nawet odziedziczony, jest silnym "afrodyzjakiem".
To znaczy chyba, że jej zdaniem Agnieszkę przynajmniej trochę podniecają pieniądze.
Dla mnie nie jest do pojęcia ze Agnieszka Szulim to jakiś problem. Dwa, czy trzy lata różnicy wieku, dwa, czy trzy centymetry różnicy wzrostu. Wzrost i wiek nie mają znaczenia. Z różnych domów pochodzimy, z różnych środowisk. Ona jest dorosła, on jest bardzo dorosły, połączyła ich miłość. Nawet, jeżeli ona przez to, że on ma tych parę złotych więcej, czuje się przy nim bezpieczna, ale dba o niego, chodzą za rękę, mają o czym porozmawiać. On jest jej mistrzem, ona jego uczniem. Tam gdzie jest miłość nie powinien mieć znaczenia stan konta. Ale stan konta jest afrodyzjakiem w przypadku mężczyzn. Jest to siła i moc. Trochę gorzej, jeśli kobieta jest zamożna, samiec to samiec.
Jak myślicie, co było silniejszym "afrodyzjakiem" - pieniądze czy charyzma?
Przypomnijmy, co mówiła Agnieszka: Szulim: "Piotrek ma w sobie coś, co dzisiaj mężczyźni mają rzadko - charyzmę!"