Nie milką echa ubiegłotygodniowego posiedzenia Rady Ministrów. Rząd Prawa i Sprawiedliwości zdecydował, że tzw. "tabletki dzień po" znów będą dostępne tylko na receptę. Pigułki o nazwie Ella One stosuje się w nagłych wypadkach, gdy istnieją obawy, że stosunek może zakończyć się nieplanowaną ciążą. Przypomnijmy: Rząd po cichu zmienia prawo: tabletki "dzień po" znów TYLKO NA RECEPTĘ!
Decyzji broni minister zdrowia Konstanty Radziwiłł, który stwierdził, że nie przepisałby takiej tabletki swojej pacjentce. Nawet gdyby była zgwałcona. Zobacz: Minister zdrowia o tabletce "dzień po": "Nie przepisałbym jej pacjentce. NAWET ZGWAŁCONEJ!"
Od tygodnia tabletki są sprzedawane tylko na receptę, mimo że wcześniej osoby po 15. roku życia mogły je kupić bez żadnych problemów. W rozmowie z TVN24 minister zdrowia stwierdził, że stało się tak ze względu na działania niepożądane związane z zażywaniem owych pigułek. Dodał również, że tabletka ma działanie wczesnoporonne, co powinno skutkować wydawaniem jej wyłącznie na receptę.
To są substancje o silnym działaniu, które mogą potencjalnie wywołać różne działania niepożądane. Ta sprawa ma aspekt moralny. Nie ulega wątpliwości, że te tabletki mają działanie wczesnoporonne i taką informację pacjentka powinna uzyskać od lekarza. Dla niektórych ma to znaczenie.
Przypomnijmy, że ginekolodzy podkreślają, że pigułki nie powodują aborcji, a jedynie opóźniają owulację. Jak widać jednak, opinie ginekologów i ministra zdrowia znacząco się różnią.
Zobacz też: Kaczyńska o tabletkach "dzień po": "Niepełnoletni mogli je stosować kilka razy w miesiącu"
Źródło: TVN24/x-news