Swego czasu za burzliwym życiem uczuciowym Miśka Koterskiego i Marceli Leszczak trudno było nadążyć. Para wielokrotnie rozchodziła się tylko po to, aby zejść się znowu po paru miesiącach i całować się publicznie na ściankach. Wielu obserwatorom tego zjawiska mogło się wydawać, że para nie traktuje się poważnie. Tymczasem okazuje się, że jest zupełnie inaczej. W zaskakująco otwartej rozmowie z magazynem Wprost Koterski opowiedział właśnie o swoich błędach oraz tym, jak na przestrzeni lat próbował dotrzeć się z Marcelą.
Zobacz: Misiek Koterski UCIEKA przed Marcelą Leszczak po pytaniu o jego eks! "JA JUŻ MUSZĘ LECIEĆ" (WIDEO)
Koterski nie kryje specjalnie, że początkowo podchodził do roli Marceli w wychowaniu ich syna Fryderyka w sposób lekceważący, co niewątpliwie było źródłem wielu nieporozumień. Sytuacja na szczęście z czasem uległa zmianie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie rozumiałem tego, że to właśnie ona stoi za moim sukcesem. Kiedy urodził się nasz syn, Marcela przejęła całkowicie kwestię wychowania, podporządkowała swoje życie pod moje marzenia i moje spełnienie, a mnie się wydawało, że ona nic nie robi, ja z kolei robię "takie" wielkie rzeczy, gram główne role w filmach itd. Nie zauważałem, jaka to jest ogromna praca. (...) Dziś wiem, że - dzięki Marceli - ja, będąc na wyjazdach ze spektaklem, przygotowując się do filmu, wyjeżdżając na miesiąc na zdjęcia, nie muszę się martwić o to, że mój syn nie jest "zaopiekowany".
Już kilka akapitów dalej zaskakuje nas kolejna dawka bolesnej szczerości. Koterski mówi, że dziecko pojawiło się na horyzoncie na samym początku ich relacji. Para zgodnie miała nawet stwierdzić, że gdyby nie syn, to już dawno nie byłoby o czym mówić w kwestii wspólnego ich życia.
Z nami to w ogóle było tak, że Marcelka bardzo szybo zaszła w ciążę - po miesiącu. W naszych głowach było przeświadczenie, że gdyby nie nasz syn, nie bylibyśmy razem. Oboje pochodzimy z rozbitych domów. Kiedy zaczęły się pierwsze kłótnie, nie chcieliśmy w czymś takim funkcjonować, przede wszystkim ze względu na Fryderyka. Nigdy się przy nim nie kłóciliśmy, zawsze miał poczucie bezpieczeństwa. Kiedy doszło do pierwszej takiej poważnej awantury, po prostu się rozstaliśmy.
Jak dobrze wiemy, pierwsze rozstanie pary nie było tym ostatnim. ..
Po roku... znowu byliśmy razem. Bez wyciągnięcia jakichkolwiek wniosków, bez przepracowania tego, co się wcześniej działo, bez terapii, bez powiedzenia sobie, co nas bolało i z tym samym bagażem, o którym zapomnieliśmy przez rok niebycia razem. Przez pierwsze miesiące było fajnie, a potem wulkan musiał wywalić. W relacjach nigdy nie jest dobrze, jeśli się o nich nie rozmawia, nie oczyszcza ich. To wypłynęło. Rozstaliśmy się po raz drugi, tym razem z takim przekonaniem, że już na pewno do siebie nie wrócimy.
Przypomnijmy: Dagmara Bryzek szczerze o relacji z Miśkiem Koterskim: "Jestem w takim punkcie życia, że nie muszę tego rozpamiętywać" (WIDEO)
Dziś Koterski i Leszczak na nowo i po swojemu definiują życie w szczęśliwym związku. Mieszkają osobno, a także podjęli decyzję o wspólnym uczęszczaniu na terapię.
Staramy się rozwiązywać problemy na bieżąco, chodzimy na terapię i nie jest też tajemnicą to, że mieszkamy osobno. Tak sobie założyliśmy, chcemy zacząć wszystko naprawdę od początku, jak należy. Czy to się uda? Nie wiem. Czy to jest przepis na związek? Czas pokaże. Na razie wszystko trochę po wariacku, ale na szczęście razem. Mam wrażenie, że jest to zdrowe podejście, niekrzywdzące nikogo. I najważniejsze: możemy na siebie liczyć i widzimy szczęście w oczach naszego synka.
Myślicie, że tego typu "związek na odległość" sprawdzi się w ich przypadku?