Śmiem przypuszczać, że Macierewicz nie odważyłby się pójść do klubu gejowskiego. Ktoś by go rozpoznał i koniec, to byłaby kompromitacja zdolna złamać mu karierę.
Dziwne, ale ten dziadyga najwyraźniej na brak chętnych chłopców się nie uskarża. Porzucił Miśka - i już ma następnego, czy raczej prawdopodobnie porzucił Miśka właśnie dlatego, że poznał Kamila i się znów zakochał... Więc w sumie po klubach gejowskich nie musi chodzić. Niezbyt mi się podoba koncepcja "lobby gejowskiego w PiS", bo choć owszem, Kaczafiego, Macierewicza, Ziobrę i jeszcze niejednego pisowca można nie bez powodu podejrzewać o homoseksualność - cała ta koncepcja lekceważy ogrom homofobii, jaką głosi PiS. Owszem, to jest partia hipokryzji, ale jest to też partia tak homofobiczna, że chyba nawet w życiu wewnątrzpartyjnym homo-pisowcy muszą "w domu po kryjomu". Nie wiem nawet, na ile Macierewicz jest "świadomym gejem", czy zapytany przez zaufaną osobę o orientację odpowiedziałby, że przecież nie może tego publicznie przyznać, czy nawet przyłapany na robieniu loda Kamilowi (trudno to uznać za substytut seksu hetero) twierdziłby, że to tylko dlatego, że żona w tym wieku ma dosyć. Ale w każdym razie wygląda na to, że wystarczają mu partyjne "kanały" poznawania potencjalnych kochanków.