Medialny żywot Małgorzaty Ostrowskiej-Królikowskiej nie należy do najłatwiejszych, choć ona sama rzadko ściąga na siebie uwagę i zainteresowanie tabloidów. Często jednak jest wywoływana do tablicy za sprawą swojego nieżyjącego już męża czy ekscesów syna. Po śmierci Pawła Królikowskiego kolorowa prasa postanowiła zainteresować się jego przeszłością, w tym przelotnym romansem, którego efektem był nieślubny syn. Wdowa po aktorze udzieliła ostatnio wywiadu magazynowi "Twój Styl", gdzie Ostrowska-Królikowska po raz pierwszy obszernie zabrała głos w tym temacie i wróciła do przykrych wydarzeń sprzed lat. "Ułożyliśmy się wszyscy z tą sytuacją, wybaczyłam zdradę. Czy bolało? Tak." - wyznała szczerze.
Publiczna wiwisekcja traumatycznych i mocno intymnych wydarzeń z życia prywatnego to trudna do oceny sytuacja. Z jednej strony pojawiają się głosy mówiące, że pewne rzeczy warto zachować dla siebie i nie ma realnego powodu, dla którego warto byłoby spowiadać się na łamach gazet. Z drugiej jednak, jeśli te same gazety grzebią komuś w życiorysie, to czemu ta narracja miałaby być kreowana jedynie przez media? W grę wchodzi tu wizerunek nie tylko Ostrowskiej-Królikowskiej jako kobiety i żony, ale i dbanie o pamięć po zmarłym mężu. Ciężko zatem ją winić, że mówi o doświadczeniach, które najwygodniej byłoby po prostu przemilczeć. Nieprzyjemne komentarze i reakcje na taką publikację są, niestety, okropną ceną popularności.
Komentujący na Pudelku często zwracają uwagę na to, że w naszym cyklu sąsiadują ze sobą osoby i wydarzenia, które mają ze sobą albo niewiele wspólnego, albo zestawienie ich razem jest momentami niestosowne. Tak natomiast wygląda polski show-biznes - z jednej strony mamy przejmujące wyznanie wdowy, a z drugiej kompletne influencerskie niziny i afery spod bloku. Mnóstwo emocji w sieci, co potwierdzają statystyki aktywności pod publikacjami o nich, wywołał w tym tygodniu duet Andziaks i Luka. Para wyprawiła bowiem niedawno wielkie przyjęcie urodzinowe dla swojej córki Charlotte, a impreza była tak huczna, że uprzykrzyła życie ich sąsiadom. Internet obiegły wpisy z facebookowe grupy zrzeszającej Warszawiaków, na której utyskiwano na celebrytów i trudności powodowane ich imprezowymi zwyczajami. Narzekano m.in. na hałas, notoryczne blokowanie chodnika i ścieżki rowerowej. A że Polacy lubią się kłócić i osiedlowe awantury to nasza specjalność, to rozgorzała oczywiście gorąca dyskusja. Jesteśmy w stanie uwierzyć, że w pogoni za efektownym kontentem, niektórzy mogą na chwilę zapomnieć o komforcie innych, "zwykłych" ludzi.
Sami zainteresowani nie odnieśli się do zarzutów, więc istnieje nadzieja, że cała afera umrze śmiercią naturalną. Albo powinniśmy iść o krok dalej i dostać od którejś ze stacji telewizyjnych reality-show, w których influencerzy wystawiają cierpliwość sąsiadów na próbę i muszą mierzyć się z wyrokami sądu spółdzielczego czy wspólnoty mieszkaniowej. Sukces murowany - nie cierpimy influencerów, ale lubimy o nich czytać i oglądać, gdy są w tarapatach lub spotykają się ze społecznym ostracyzmem. Jeśli ludzie chcą igrzysk… Dajmy im je!
Aż strach pomyśleć z czym będą musieli zmierzyć się sąsiedzi Justina Biebera, gdy to jemu przyjdzie świętować urodziny swojej pociechy. A to już niedaleka przyszłość kontrowersyjnego wokalisty, który ogłosił właśnie z żoną, że spodziewają się dziecka. Para opublikowała na Instagramie uroczy film i serię zdjęć anonsujących ciążę Hailey, co wprawiło internautów w niemały zachwyt. Plotki o ciąży modelki krążyły już od kilku tygodni, ale najprawdopodobniej czekano z oficjalnym potwierdzeniem na dobry moment - żona Biebera zasugerowała w przeszłości, że jej droga do upragnionego macierzyństwa może nie być prosta z uwagi na przesłanki medyczne.
Historia małżeństwa Justina i Hailey nie jest najłatwiejsza i zakochani nie ukrywali, że szybki ślub w 2018 był bardziej porywem serca dwojga młodych i nieprzygotowanych na taki krok ludzi niż przemyślaną decyzją, ale zdaje się, że czas i zapewne długie godziny terapii wyprowadziły ich w końcu na dobre i szczęśliwe tory. Bieber jest łatwym celem dla krytyków i hejterów, ale ostatecznie jest symbolem nie tylko sukcesu, ale i ciemnej strony sławy - uzależnień, wybryków i sytuacji, w której młody, nastoletni chłopak nigdy nie powinien się znaleźć.
Jeżeli ustabilizowaną sytuację rodziną i dziecko przyjmiemy za wyznacznik spełnienia i spokoju, to wygląda na to, że Justin, choć wielu w to nie wierzyło, doczekał się swojego happy endu. Przyszłym rodzicom Pudelek życzy tylko szczęścia!