Prawie rok temu ruszył proces przeciwko diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej i parafii pw. św. Wojciecha w Kołobrzegu. Była to pierwsza tego typu sprawa w Polsce, w której za molestowanie seksualne pozwano o odszkodowanie również instytucje kościelne. Marcin K. twierdzi, że w wieku 12 lat, będąc ministrantem, był molestowany przez byłego już dzisiaj księdza Zbigniewa R. Domagał się zadośćuczynienia w wysokości 200 tysięcy złotych oraz przeprosin w mediach.
Trzeba przypomnieć, że duchowny został już wcześniej skazany. Oficjalnie też przestał być księdzem za sprawą decyzji Watykanu. Sprawa byłego ministranta skończyła się ugodą. Diecezja ma "wesprzeć go finansowo w pokryciu kosztów terapii psychologicznej". Kwota, jaką ma zapłacić kościół na ten cel, nie została ujawniona. Poszkodowany przyznaje jednak, że gdyby proces nie skończył się ugodą, na pewno by wygrał.
Każda ugoda nawet ułomna jest lepsza niż najlepszy wyrok. Na gest chrześcijańskiej pomocy musiałem czekać dwa lata, licząc od poprzedniej ugody. Proces kończył się już, więc rzeczą naturalną jest, że jedna strona by wygrała, druga by przegrała. Uważam, że w kwestii obowiązujących przepisów w Polce, tym wygranym byłbym ja."
Przypomnijmy inną głośną sprawę w udziałem jednego z polskich duchownych:W komputerze arcybiskupa znaleziono 100 TYSIĘCY PEDOFILSKICH PLIKÓW!
Źródło: TVN24/x-news