Od kilku dni rodzimy show-biznes żyje aferą Macieja Marsa. Laura Zawadzka, czyli była dziewczyna fotografa, publicznie zarzuciła mu zdrady i stosowanie psychicznej, a także fizycznej przemocy podczas trwania ich związku. Ten miał również wysyłać rozmaite dwuznaczne wiadomości do innych kobiet. Po kilku dniach milczenia mężczyzna zabrał głos, odczytując przygotowane oświadczenie.
Nie mam wpływu na to, w co inni wierzą, ani na ich interpretację. O sile rażenia social mediów nie będę mówić, bo wiedzą to wszyscy. A może jednak prawie wszyscy, bo to, co złe, ma większą moc i zostaje na dłużej - mówił na Instagramie.
ZOBACZ TAKŻE: Laura Zawadzka z "Love Island" twierdzi, że jej eks ZDRADZAŁ JĄ, gdy była w ciąży. "Długo milczałam, bo się bałam"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Monika Goździalska komentuje oświadczenie Macieja Marsa
Wsparcia Laurze Zawadzkiej udzieliły już m.in. Oliwia Bieniuk, Klaudia Halejcio czy Maja Bohosiewicz. Głos w sprawie zdecydowała się również zabrać Monika Goździalska. Jak przyznała celebrytka w rozmowie z Jastrząb Post, to co znalazło się w oświadczeniu na instagramowym profilu Macieja Marsa, jest "żenujące".
To jest żenujące... I wygląda to tak, że on przedstawia się: jestem ofiarą, jestem ofiarą nagonki, ofiarą siły internetu, ofiarą złych kobiet, ofiarą losu, biedactwo po prostu. (...) Czyta z kartki własne uczucia i wmawia światu, że jest ofiarą - stwierdza Goździalska.
ZOBACZ TAKŻE: Maciej Mars w ogniu krytyki po oskarżeniach o zdradę. Jeszcze niedawno komplementował Laurę i HOŁDOWAŁ WIERNOŚCI w podcaście
W trakcie wspomnianej rozmowy Monika Goździalska zwróciła również uwagę na to, że internautki, które doskonale poznały historię przedstawioną w sieci przez Zawadzką, np. "lajkują" mu posty. Według celebrytki ten stworzył wokół siebie jakąś "bańkę".
Największym hitem jest to, że ludzie lajkują mu te oświadczenie. I w większości to są kobiety. To jest w ogóle słabe. I najpierw oglądają nasze relacje, sprawdzają każdą wiadomość, a potem lecą klepać lajki pod jego postami, jakby to była jakaś pielgrzymka. On się zjawia i wszyscy padają. Pracuje z kobietami, a tak naprawdę w domu urządza gehennę swojej kobiecie. On stworzył jakąś bańkę wokół siebie - stwierdziła.