Monika Goździalska od dawna marzyła o sławie i długo walczyła o popularność. Udało się to dzięki programowi "Żony Warszawy", za sprawą którego wkroczyła do pierwszej ligi celebrytek. Od tamtej pory regularnie zabiera głos w różnych sprawach, takich jak bałagan w damskiej toalecie czy przymierzalni. Zamieszczane przez nią filmy zawsze są bardzo emocjonalne.
Tym razem Goździalska postanowiła "zrecenzować" jedną z warszawskich restauracji na Starym Rynku. Jak opowiada, po spacerze i przejażdżce na hulajnodze chcieli z partnerem usiąść w ogródku, wypić kawę i zjeść ciastko. Nie było im to jednak dane. Dlaczego?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z relacji zamieszczonej na profilu Goździalskiej wynika, że nie zostali z ukochanym obsłużeni, ponieważ nie chcieli zamówić obiadu, a jedynie deser, co rzekomo jest niezgodne z polityką firmy.
Wielu restauratorom niestety się w d*pach powywracało, inaczej tego nazwać nie można, bo zaczęli traktować ludzi bardzo przedmiotowo pod względem finansowym. Nażreć się, żreć, żreć i wynocha. Przeczytałam wiele opinii na temat restauracji, o której będę tutaj mówiła, no i wielu ludzi nie jest zadowolonych z jedzenia i w ogóle. Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach po Covidzie walczymy o dobro restauracji, jak i klienta, obsługą i fantastycznym podejściem do klienta, by chciał do nas wrócić, gdy lato minie, zwiną się ogródki i zostanie restauracja - zaczęła swoją relację.
W sobotę pojechaliśmy na hulajnogach do centrum, poszliśmy na Stare Miasto, stwierdziłam, że napiłabym się kawy. Bartek zje ciasto, ja wypiję kawę i wszyscy będą zadowoleni. Weszliśmy do ogródka, 7, 8, 9 stolików wolnych, wchodzę, a pani na dzień dobry, w XXI wieku, zaczyna pytaniem: "Czy my przyszliśmy tutaj na obiad?". Ja mówię, że nie, że chcemy zjeść ciastko i wypić kawę. I pani kelnerka, której nie jest to wina, że ma takiego szefa wariata, mówi do nas: "Nie możecie Państwo skorzystać ze stolika ze względu na to, że u nas w restauracji możesz tylko przyjść, usiąść jak zjesz obiad. Nie możesz przyjść na ciastko" - dodała.
Zdaniem celebrytki, nie wszystkich stać na to, by zjeść obiad w miejscu, w którym są głównie zagraniczni turyści, co uważa za dyskryminację.
Czy to jest normalne? Byłam na rynku Starego Miasta, chciałam zjeść ciastko, które jest tam w menu i nie jest też tanie... Przecież nie siedziałabym tam 3 dni. Przychodzi pani manager i mówi, że jak nie zjemy obiadu, to nie usiądziemy. Nie polecam traktowania ludzi jak psów. Nie tędy droga. Nie wszystkich stać na obiad w Warszawie. Trzeba ludzi traktować z szacunkiem. Dlaczego jest taka dyskryminacja? Ja wam tego nie popuszczę. To jest wstyd, żeby restauratorzy postępowali w ten sposób - mówiła w nagraniu.
Oczywiście skontaktowaliśmy się z miejscem opisanym przez Goździalską, ale do chwili publikacji nie uzyskaliśmy komentarza. Monika zapowiedziała natomiast, że ma jeszcze kilka restauracji, o których chętnie opowie. Restauratorzy powinni się bać?