Sąsiedzkie niesnaski są dla wielu osób na porządku dziennym. W końcu nigdy nie wiadomo, z kim przyjdzie zamieszkiwać nam dany lokal czy osiedle, a ludzie bywają różni. Przekonała się o tym Monika Kociołek, dla której zbudowanie nici porozumienia z sąsiadami jest niczym syzyfowa praca. Youtuberka, która jakiś czas temu znalazła się w centrum afery, gdy wraz ze znajomymi poniżyła pewną kelnerkę, tym razem na własnej skórze przekonała się, czym jest ludzka zawiść i brak szacunku do drugiej osoby.
PRZYPOMNIJMY: Monika Kociołek i Karol Pieszko PONIŻYLI kelnerkę i wszystko nagrali. "Włączę teraz minutnik" (WIDEO)
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zapłakana Monika Kociołek zwierza się fanom. Wszystko przez sąsiadkę
W niedzielne popołudnie Monika Kociołek zaskoczyła swoich fanów, pokazując się na Instagramie cała we łzach i próbując przekazać, czego właśnie doświadczyła. Youtuberka wyjaśniła, że "nie ma przyjaciółek", więc obserwatorzy są dla niej obok partnera jedynym oparciem. Swoją przykrą historię rozpoczęła od krótkiego wstępu.
Ja na krzyk reaguje zawsze płaczem, myślę, że nikt nie lubi, jak ktoś na niego krzyczy. Tym bardziej, jeśli coś nie jest moją winą, a ktoś ma to w d*pie i nawet nie chce tego wyjaśnić, tylko trzaska drzwiami, w tym przypadku sąsiadka - rozpoczęła opisywać swój koszmar Monika.
Monika Kociołek cała we łzach relacjonuje sprzeczkę z sąsiadką
Youtuberka opowiedziała fanom o kolejnej przykrej sytuacji z sąsiadką, która, jak twierdzi, krzyczała na nią bez powodu. Tym razem oberwało się również dostawcy jedzenia. Monika dodała, że "biedny pan nie mówił nawet po polsku".
Od początku, gdy się tu wprowadziliśmy, to ludzie są dla nas niemili i na nas dają jakieś skargi, które są w ogóle z d*py. Słuchajcie, sytuacja wyglądała tak, że zamówiłam sobie jedzonko, wyszłam po nie i sąsiadka się na mnie drze, że mam w końcu podawać dobry adres, bo dzwonią jej do domu. A ja podaję dobry adres (...) i mówię jej, że to nie jest moja wina, że kurierzy dzwonią pod inne numery i się mylą. Ona zaczęła drzeć na dostawcę japę, po prostu tragicznie. I ja mówię jej, że to nie jest wina tego pana w ogóle, a ona do mnie znowu zaczyna się pruć, że mam ją przeprosić, Ja ją przeprosiłam, a ona "no to tyle" i zamknęła drzwi - podsumowała gorzko Monika Kociołek.
Współczujecie Monice?