Ostatnie miesiące nie rozpieszczały Moniki Miller. W grudniu wnuczka byłego premiera wylądowała w szpitalu, gdzie trafiła do izolatki i korzystała z tlenoterapii. U celebrytki wykryto wówczas guzy, które - jak sama przyznała - "wyglądały niebezpiecznie", jednak na ostateczną diagnozę 26-latka musiała jeszcze poczekać.
Po wielu badaniach wyszło na jaw, że Miller cierpi na fibromialgię. Choroba ta charakteryzuje się przewlekłym bólem mięśni i stawów. Towarzyszy temu także występowanie m.in. punktów tkliwych, czyli miejsc, które są nadwrażliwe na ucisk. Efektem ubocznym jest też przewlekłe zmęczenie, zaburzenia snu i nastroju, a także problemy z nadmiernym wypadaniem włosów.
Zmagająca się z łysieniem celebrytka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i udać się do specjalisty, by raz na zawsze zaradzić problemowi. Niestety, ku jej rosnącemu przerażeniu żadne sposoby nie działały. O swoich zmagań opowiedziała w rozmowie z portalem "Co za tydzień":
Kiedy się zorientowałam, że te włosy, które wypadają, nie odrastają, zapisałam się do trychologa - wspomina Monika. Byłam u kilku lekarzy. Wszyscy mówili, że brak witamin, anemia. Szukali różnych przyczyn. Zaczęłam wtedy chodzić na mezoterapię głowy, próbowałam wcierek, łykałam witaminy. Ale żadne wynalazki medycyny nie pomagały. Zastrzyki robiłam co pół roku, pięć sesji. Widziałam efekty, ale nie były wystarczające. Jednak gdyby nie to, pewnie dzisiaj miałabym po prostu łysą głowę.
Zdesperowana celebrytka zadecydowała, że podda się przeszczepowi włosów. Monika jest już umówiona na zabieg, który odbędzie się 17 lutego w Polsce. Kuracja do tanich nie należy - kwota przewyższa nawet operację zmniejszenia piersi, której Miller poddała się 1,5 roku temu.
To cholernie drogi zabieg. Naprawdę. Miałam w życiu jedną operację – zmniejszałam piersi. Wtedy myślałam, że to drogi zabieg. (...) Ale cena przeszczepu jest zdecydowanie wyższa. Łysieję na całej linii czoła i to już duży obszar. Moja operacja będzie kosztowała 20 tys. zł.
Wnuczka byłego premiera nie ukrywa, że perspektywa zabiegu spędza jej sen z powiek. 26-latka liczy się z faktem, że po przeszczepie jej włosy wypadną, a głowa usiana będzie strupami. Celebrytka już zapowiedziała, że będzie posiłkować się czapkami i perukami.
Widziałam efekty tuż po zabiegu. Wygląda to przerażająco. Naprawdę makabra. Problemem jest to, że zanim ten przeszczep się przyjmie i wszystko będzie wyglądało dobrze, musi minąć sporo czasu. W moim przypadku nawet dwa lata. Najpierw to miejsce przeszczepu wygląda trochę jak poparzenie. Potem to się goi. Następnie te wszystkie włosy wypadają i muszą urosnąć od nowa, więc początkowo mogę mieć "jeża" - dodała na koniec.
Trzymamy kciuki, by wszystko skończyło się dobrze!