Gdy na początku sierpnia Anna Wendzikowska oświadczyła, że jej dni w TVN są policzone, nic nie zapowiadało nadchodzącej burzy. Dopiero dwa miesiące później prezenterka odważyła się ujawnić, jak w rzeczywistości wyglądała jej współpraca ze stacją. Z relacji celebrytki wynikało, że nie było tak kolorowo, jak pozornie mogło się wydawać...
Na jednym poście wymierzonym w byłego pracodawcę się nie skończyło. 41-latka postanowiła obnażyć szczegóły dotyczące zatrudnienia i wynagrodzenia osób zatrudnionych przez stację, twierdząc, że gwiazdy "Dzień Dobry TVN" o umowie o pracę mogą jedynie pomarzyć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wendzikowska była związana z TVN przez 15 lat, nic więc dziwnego, że jej słowa komentowali także znajomi z branży. Kilka osób publicznych stanęło murem za prezenterką, ujawniając, że w przeszłości im również zdarzało mierzyć się z mobbingiem. Nieco większy sceptycyzm zachowała gwiazda emitowanej na TVN24 "Kropki nad i", Monika Olejnik. W wywiadzie udzielonym Plotkowi legenda dziennikarstwa zapewniła, że przez 25 lat pracy w telewizji nigdy nie doświadczyła żadnych nieprzyjemności.
Nigdy nie miałam nieciekawych sytuacji w pracy, nigdy nie pracowałam z panią Wendzikowską - zaznaczyła na wstępie.
Wyznanie Wendzikowskiej było dla Moniki o tyle zaskakujące, że - w jej wyobrażeniu - Ania mogła liczyć na specjalne przywileje i "gwiazdorskie" traktowanie.
Jestem zaskoczona tym, co napisała, bo wydawało mi się, że zawsze była traktowana jak gwiazda, spełniała swoje marzenia. Kiedy chciała lecieć do LA na Oscary, to leciała. Trudno mi cokolwiek powiedzieć. Jeśli jest jakiś problem, to powinna go rozwiązać na drodze prawnej - dodała.
Olejnik oceniła, że praca w mediach to wbrew pozorom ciężki kawałek chleba wiążący się z wieloma wyrzeczeniami, na które nie wszyscy są gotowi. Jak zauważyła, dziennikarze muszą często pracować w późnych godzinach, czasem zdarzają się też niespodziewane wezwania do pracy.
Trzeba reagować, ale jeżeli jesteś dziennikarzem, to nie znaczy, że o 21:00 idziesz spać, bo czasami może się coś wydarzyć o 22:00 i musisz przyjechać do pracy relacjonować to wydarzenie. Ja miałam taką sytuację, kiedy pracowałam jako dziennikarka w Sejmie. Robiłam to w nocy, nad ranem, w ciągu dnia. Godziny nie były ważne - zaznaczyła weteranka polskiego dziennikarstwa.
Myślicie, że Ania jakoś to skomentuje?