Monika Richardson nigdy nie należała do osób, które unikają mediów. Wręcz przeciwnie: dziennikarka gości w nich już od wielu lat, a tabloidy pękają w szwach od jej wyznań na temat kolejnych związków. Tych z kolei w jej życiu zdecydowanie nie brakowało, a obecnie pojawia się na ściankach u boku kandydata na męża numer cztery.
Nie jest tajemnicą, że barwne życie prywatne Moniki Richardson (tertio voto Zamachowskiej de domo Pietkiewicz) zdobi czołówki mediów już od ponad dekady. Tylko w ostatnich latach wydarzyło się naprawdę wszystko: od wyznań, że "robiła to rano" ze Zbyszkiem, przez obrażanie jego córki w mediach, aż po obnażenie zdrady aktora w kolorowej prasie. Wygląda jednak na to, że wkrótce może się to zmienić.
Zobacz też: Monika Richardson chodzi NA TERAPIĘ! "To absolutnie mój problem: jak słuchać, wspierać i MILCZEĆ"
Niedawno Monika ogłosiła, że postanowiła zaufać profesjonalistom i zaczęła terapię. Jak sama twierdziła, "nigdy nie jest za późno, żeby zrobić coś dobrego ze swoim życiem", a rozliczne porażki na polu matrymonialnym skłoniły ją do pracy nad sobą. Nie zdradzała jednak żadnych szczegółów, mówiąc jedynie, że robi postępy i trafiła na kompetentną osobę.
Niestety okazuje się, że nawet terapia nie jest w stanie jej powstrzymać przed dzieleniem się mediami niemal wszystkim. Właśnie ukazał się wywiad z Moniką w "Twoim Imperium", gdzie ponownie porusza temat pracy nad sobą, a także przeszłych relacji, a w szczególności tej jednej, konkretnej, której poświęciła już zresztą wiele uwagi.
Na obecnym etapie życia najważniejsze jest uszycie wygodnego i ciepłego, rodzinnego patchworku. Nie udało mi się to w ostatnim małżeństwie. Chociaż od początku było wiadomo, że raczej się nie uda, wierzyłam i dążyłam do tego. To był błąd. (...) Odebrałam cenną życiową lekcję. Jestem silną i zdeterminowaną kobietą, która, jeśli się uprze, postawi na swoim. Tylko po co? Nie da się zmusić drugiego człowieka do czegokolwiek, a już na pewno nie do miłości. Staram się wyciągać wnioski z moich poprzednich doświadczeń i pracować nad zmianą siebie - wyznała.
Jak wspomina, w psychoterapii postawiła sobie za cel dotarcia wgłąb siebie, a dokładniej zrozumienie, dlaczego jej poprzednie związki nie przetrwały.
Na psychoterapii próbuję dowiedzieć się, co takiego nieznośnego jest w moim sposobie bycia, że nie jestem w stanie zbudować trwałej relacji. Mam poczucie, że dotychczas za dużo dawałam siebie partnerowi, a za mało było miejsca dla niego samego. Uczę się też, jak nie ograniczać wolności drugiego człowieka. Mam swoją wizję miłości, związku i rodziny, która, jak się okazuje, nie dopuszcza wizji drugiej osoby - mówi wprost.
Monika twierdzi też, że terapia już przynosi efekty i "już wie, kiedy ugryźć się w język i odpuścić". Niestety nie dotyczy to najwyraźniej eksmałżonka, któremu dała właśnie do zrozumienia, że ma problemy ze... schludnością. Tak mówią jej "wielkopolskie, schludne tradycje".
Może to zabrzmi dziwnie, a już na pewno w dużym kontraście do mojego ostatniego związku, ale ujęło mnie w Konradzie duże wyczucie estetyki. Mój tata jest architektem, moja macocha również i dzięki nim oraz dzięki moim wielkopolskim, schludnym tradycjom nauczyłam się, jak ważna jest harmonia estetyczna. Konrad jest człowiekiem, który przywiązuje dużą wagę do swego wizerunku i wyglądu, ale również zależy mu na tym, żebym i ja dobrze wyglądała.
W przeciwieństwie do Zamachowskiego jej nowy partner podobno lata po garnitury aż do Włoch. Nie wiemy co prawda za co, bo sam się żalił niedawno, że ma wielomilionowe długi, o czym Monika chyba przypomniała sobie w ostatniej chwili.
Konrad potrafi pojechać do Mediolanu po garnitur, oczywiście jeśli ma pieniądze, i nosić go potem przez piętnaście lat. Zawsze świetnie się prezentuje. Wbrew temu, co się mówi, ludzie z wysokim wyczuciem estetyki nie muszą mieć deficytu duchowości. Wręcz przeciwnie - ostentacyjny, arogancki brak szacunku i pogarda dla własnego wyglądu zupełnie nie świadczą o głębokiej moralności albo o głębszym odczuwaniu świata, o czym zresztą miałam okazję przekonać się w moim poprzednim życiu.
Widzicie już pierwsze efekty terapii?