Monika Richardson jest jedną z najpopularniejszych polskich prezenterek. Przez lata pracowała dla TVP, gdzie prowadziła między innymi "Pytanie na Śniadanie" oraz program "Europa da się lubić". Szczególnie ostatni z wymienionych formatów zapewnił jej ogromną popularność. Ostatecznie dziennikarka pożegnała się z Telewizją Polską w 2019 roku, kiedy to prezesem stacji był Jacek Kurski. Przypomnijmy, że od tego czasu Richardson nie szczędziła słów krytyki wobec byłego szefa.
Ja myślę, że on skończy w więzieniu - mówiła o Kurskim Richardson w rozmowie z "Pomponikiem".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Monika Richardson szczerze o swojej emeryturze
Jak widać, Richardson nie ma najmniejszego problemu z zabieraniem głosu w kontrowersyjnych sprawach. Dlatego też nie powinno nikogo dziwić, że prezenterka bez większych oporów zdradziła, na jaką emeryturę może liczyć.
Od wielu lat dostaję pisma z ZUS-u, mam obliczony kapitał początkowy, moja emerytura na tzw. dzień dzisiejszy wynosiłaby 1300 zł, więc wszystko jest jasne i wiem, że muszę mieć tzw. własne środki - zdradziła w rozmowie z "Jastrząb Post".
Przypominamy: Leszek Miller narzekał na swoją emeryturę: "Mam ZWYCZAJNE ZUS-owskie świadczenie". Tabloid podliczył, ile otrzymał
Dziennikarka zapowiada również pracować tak długo, jak tylko pozwoli jej na to zdrowie.
Wydaje mi się, że póki mi sił starczy i póki będę mogła, to będę tak długo pracowała, aż będzie to fizycznie możliwe, a tym samym nie będę biedować. Gdybym chciała zostać na emeryturze, to nie mam wątpliwości, że raczej bym nie przeżyła, albo musiałabym zacząć sprzedawać nieruchomości rodzinne - zdradziła.
Rozmowę na temat emerytury zakończyła gorzkim stwierdzeniem.
To jest mniej więcej taka różnica, czy umrzeć z głodu piątego, czy piętnastego. Ja nie wiem, czy to jest taki wybór, który chcielibyśmy mieć, kiedy ukończymy sześćdziesiąt parę lat - podsumowała.
Współczujecie jej?