Monika Richardson po kilku latach - zdawałoby się - statecznego związku ze Zbigniewem Zamachowskim znów jest na pierwszych stronach gazet. Formalnie nie mają jeszcze rozwodu, ale Monika Richardson de domo Pietkiewicz, tertio voto Zamachowska zapewnia, że wkrótce ich małżeństwo odejdzie do przeszłości także pod względem prawnym. Na razie 50-latka buduje związek z zadłużonym biznesmenem Konradem Wojterkowskim, z którym, jak opowiada gdzie może, jest bardzo szczęśliwa.
U Moniki zmieniają się partnerzy i nazwiska, ale nie zmienia się jedno: bezrefleksyjność w udzielaniu kolejnych wywiadów, w jakich opisuje ludzi, którzy - delikatnie mówiąc - mogliby poczuć się urażeni jej wylewnością.
Dziennikarka udzieliła właśnie nowego wywiadu, w którym oprócz wątków religijnych poruszyła temat relacji z dziećmi swoich partnerów. Richardson była gościem Pauliny Sochy-Jakubowskiej w podkaście "Wprost Przeciwnie", w którym przyznała bez ogródek, że ma ciężki charakter, bo musiała uodpornić się na różne sytuacje przez lata kariery.
Stałam się z charakteru osobą naprawdę okropną, żeby broń Boże nie zrobić wrażenia, że jestem taka słodka i można mi wejść na głowę - ocenia Monika. Kosztowało mnie to wiele przyjaźni, relacji w życiu, kto wie, czy nie utratę rodziny... I jestem bardzo szczęśliwa, że mogę to oficjalnie z siebie zdjąć i być taką, jaka jestem.
Dobrze, że przynajmniej ma tego świadomość... Richardson pochyliła się też nad swoim najnowszym pasierbem, synem Konrada Wojterkowskiego. Dziennikarka skromnie przyznała, że... nie lubi wtrącać się w życie innych. A, no i przy okazji poironizowała na temat Aspergera swojego syna, Toma Malcolma.
Lubię być macochą. Nie jest to łatwe zadanie, tak jak wiem, że Konrad nie ma łatwego zadania z moimi dzieciakami, szczególnie z moim "nieneuronormatywnym" synkiem, ale staram się być macochą, która jest tak naprawdę kumpelą - chwali się Richardson. Nie nakładam na siebie obowiązków matki, bo nikt tego ode mnie nie potrzebuje, najczęściej te dzieciaki w patchworkowych rodzinach mają swoje mamy... Jeżeli mój pasierb mnie potrzebuje, chce ze mną pogadać, chce pożyczyć ode mnie pieniądze, chce zjeść moją kaczkę to jestem i służę, ale staram się nie wsadzać swoich brudnych buciorów w jego życie, bo nie byłoby to dobrze przyjęte.
Musicie przyznać, że to duży progres. Pamiętacie, co Monika opowiadała o dzieciach Zamachowskiego?