Od środy z czołówek mediów nie schodzi temat pijackiego rajdu "artystki estradowej" Beaty K., która mknęła przez Warszawę z dwoma promilami alkoholu w wydychanym powietrzu. Jak twierdzą świadkowie zdarzenia, piosenkarka stwarzała realne zagrożenie na drodze i zatrzymali ją ponoć zwykli ludzie. Po przyjeździe policji nie stawiała oporu.
Nikt chyba nie ma wątpliwości, że prowadzenie auta pod wpływem alkoholu jest czynem niezwykle nagannym. W stanie upojenia kierowca staje się bowiem potencjalnym mordercą, którego ofiarami padają niewinne osoby. Taki też był przekaz płynący ze strony osób "z branży", które nie szczędzą Beacie K. gorzkich słów. Sama zainteresowana też już wyraziła skruchę i zapewnia, że poniesie konsekwencje. Biorąc pod uwagę historię innych sławnych pijanych kierowców, to rzadkie podejście.
Krytyka ze strony znanych osobistości spływa więc na Beatę od dwóch dni i do tej pory nikomu nie przyszło do głowy, aby być pobłażliwym w stosunku do tak nagannego czynu. Teraz mamy jednak przełom, bo Pomponik postanowił zapytać o zdanie... Monikę Richardson. Nie wiemy, dlaczego to jej opinia miałaby wnosić cokolwiek nowego do dyskusji, jednak może wspomniany portal dostrzegł w Moni coś, czego my nie widzimy...
Warto na wstępie wspomnieć, że była Zbyszka Zamachowskiego potraktowała swoje zadanie nad wyraz poważnie. Złotousta dziennikarka już na start skorzystała z truizmu "wszyscy popełniamy błędy", co w kontekście pijackiego rajdu po ulicach Warszawy brzmi co najmniej groteskowo. Dalej wcale nie było lepiej, a w tonie wypowiedzi Moniki ciężko doszukać się jakiejkolwiek krytyki dla czynu, którego dopuściła się piosenkarka.
Wszyscy popełniamy błędy, każdemu się zdarzy czasami coś tragicznego w skutkach - wypaliła Richardson.
Nie Moniko, nie każdemu zdarza się "coś tragicznego w skutkach", bo odpowiedzialni, dorośli ludzie nie wsiadają za kierownicę po alkoholu. Beatę K. nie tylko stać na samochód z szoferem, co udowodniła dzień później, docierając na komisariat w celu złożenia zeznań, ale miała także wiele do stracenia wizerunkowo, bo jako osoba publiczna wystawia sobie świadectwo przed milionami Polaków. Tymi milionami Polaków, którzy mogli w tym czasie iść z dzieckiem chodnikiem czy jechać tą samą ulicą, którą Beata K. gnała w stanie upojenia.
W dalszej części swojej irracjonalnej wypowiedzi Richardson postanowiła z kolei rozpracować ewentualną chorobę alkoholową piosenkarki. Podejrzewamy, że nikt by sobie nie życzył tego, aby ktoś rozprawiał o uzależnieniu nieznanej mu osoby (co sama podkreśliła!) na łamach portali plotkarskich. Monika jednak nie miała z tym problemu.
Nie znam sytuacji Beaty, nie wiem, czy ma problem alkoholowy, więc nie będę się w tej sprawie wypowiadać. Ale jeśli tak, to jest bardzo poważna choroba, którą leczy się latami i są tacy, którzy uważają, że jest to choroba nieuleczalna - stwierdziła Richardson.
Chwilę później dziennikarka, utytułowana o ironio przez wspomniany portal "specjalistką public relations", sama sobie zaprzecza, twierdząc, że takie sytuacje "należy napiętnować". Doradziła też życzliwie Beacie, co powinna teraz zrobić.
Oczywiście nie wolno w tej sytuacji wsiadać za kółko i należy napiętnować takie zachowanie, ale nie należy napiętnować Beaty, która być może ma po prostu trudniejszy moment w życiu i po prostu popełniła błąd. (...) Powinna stanąć przed ludźmi, posypać głowę popiołem, przyznać się, powiedzieć, że to był błąd i przyrzec, że nigdy więcej nic się takiego nie stanie, przeprosić i podjąć leczenie - jeżeli tak jak mówię - ma problem alkoholowy - mówi.
Warto więc zaznaczyć, że praktycznie nikt w tej sytuacji nie karci samej Beaty K., lecz jej decyzję i nieodpowiedzialny czyn, którego się dopuściła. Jeżeli piosenkarka faktycznie zmaga się prywatnie z takimi demonami, powinna zasięgnąć specjalistycznej pomocy, a nie szusować dwoma pasami naraz w największym polskim mieście.
Przypomnijmy, że, bazując na danych podawanych przez "Rzeczpospolitą" w lipcu, w pierwszej połowie 2021 roku zatrzymano na drodze już niemal 50 tysięcy nietrzeźwych kierowców i to przy trzykrotnie mniejszej liczbie kontroli niż rok wcześniej. Często ofiarami są zwykli ludzie, którzy stają się ofiarami tego, że ktoś podjął taką samą decyzję jak Beata "upiłam się Tobą" K.
Chcielibyście, żeby Monika Richardson kiedykolwiek próbowała Was obronić?
Pudelek ma już własną grupę na Facebooku! Masz ciekawy donos? Dołącz do PUDELKOWEJ społeczności i podziel się nim!