Wpis, który Anna Wendzikowska zamieściła w weekend na instagramowym profilu, poniósł się szerokim echem po polskiej branży medialnej. Dziennikarka związana przez kilkanaście lat z redakcją Dzień Dobry TVN w szczegółach opisała, jak karygodnie była traktowana w pracy, i jak bardzo negatywnie taki stan rzeczy wpłynął na jej zdrowie. Na post zareagowała m.in. Agnieszka Woźniak-Starak, gospodyni programu, która przyznała, że dopiero reakcja Wendzikowskiej doprowadziła do jakiejkolwiek poprawy sytuacji w miejscu pracy. Teraz głos zabrała kolejna znana dziennikarka, której współpraca z Grupą TVN nie układała się - delikatnie mówiąc - najlepiej.
W poniedziałek swoimi własnymi przemyśleniami na temat mobbingu podzieliła się Monika Richardson, która przez krótki czas pracowała dla TTV, słynącej między innymi z formatu Królowe Życia (stacji należącej do Grupy TVN). Doświadczona dziennikarka twierdzi, że była nieszanowana przez swoich współpracowników. Za kulisami Richardson miała być obśmiewana, a programy z jej udziałem ponoć promowano kosztem jej dobrego imienia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Miałam swój epizod w telewizji TTV, której ówczesna szefowa jest dzisiaj wysoko postawioną postacią w grupie TVN. Zrezygnowałam nagle, w połowie ramówki, czym wzbudziłam święte oburzenie dyrekcji. I słusznie, to było nieprofesjonalne. Powód: już nie mogłam dłużej wytrzymać. Teksty typu: "nikt Cię już nie lubi", "rozmieniałaś się na drobne", "twoje małżeństwo sprawiło, że widzowie cię znienawidzili" były na porządku dziennym - czytamy w oświadczeniu dziennikarki.
Pewnego dnia, jakimś cudem, nagranie fragmentu programu publicystycznego, który prowadziłam (...) trafił jako donos do mediów plotkarskich. Temat programu: seks po 40-stce. Trzeba było się natrudzić, żeby akurat ten fragment wieczornego programu na żywo nagrać i wysłać gdzie trzeba, ale oczywiście pan producent, kolega pani dyrektor, wszystkiego się wyparł. Od tego czasu zostałam dla całej Polski tą, która "robiła to rano".
Kroplą, która przelała czarę goryczy, okazał się moment, w którym jeden z producentów nakazał Monice dyskutować na antenie na temat długości przyrodzenia mieszkańców poszczególnych krajów Europy, mimo wyraźnego sprzeciwu prowadzącej.
Pewnego wieczora naszą gościnią miała być Dominika Wielowieyska z "Gazety Wyborczej". Scenariusz dostałam poprzedniego dnia, razem z mapkami. Była tam np. mapka z małymi penisami naniesionymi na obrysy krajów europejskich. Pytanie do Dominiki miało brzmieć: Którzy Europejczycy mają największe fi*ty (o, pardon, penisy) i o czym to świadczy. Zalała mnie fala zażenowania. Zadzwoniłam do pana producenta, a że nie było pola do dyskusji, odeszłam ze skutkiem natychmiastowym.
Bazując na własnym doświadczeniu, Richardson zaapelowała, aby nie bagatelizować zeznań pracowników Grupy TVN.
To tylko dwa przykłady permanentnej sytuacji, która trwała rok. Czy mogę cokolwiek komukolwiek udowodnić? Nie. Czy jest możliwe, że na antenach TVN mobbing był/jest na porządku dziennym? Proponuję wyznania byłych i obecnych dziennikarzy tego medium potraktować śmiertelnie poważnie. Inaczej nic nigdy się nie zmieni.
Przypomnijmy: TVN ODPOWIADA Annie Wendzikowskiej! "Przytoczone przez Ciebie sytuacje nie powinny były się nigdy zdarzyć"
Myślicie, że stacja znowu odpowie komentarzem na Instagramie?