Nie ma wątpliwości, że kariera zawodowa Moniki Richardson pełna była nieoczekiwanych zwrotów akcji. Jeszcze kilka lat temu dziennikarka była prowadzącą "Pytanie na Śniadanie" i regularnie gościła w programach TVP, jednak w pewnym momencie stacja po prostu jej podziękowała. Monika nie przyjęła tego najlepiej, o czym świadczą jej późniejsze medialne spowiedzi.
Niektórzy mogą jednak nie pamiętać, że to nie był pierwszy raz, gdy Monika Richardson nawiązała współpracę z Telewizją Polską. Było to bowiem jej drugie podejście do pracy w TVP, które, jak widać, również nie wypaliło. Swego czasu była jednak jedną z twarzy stacji i prowadziła lubiany program "Europa da się lubić", który niektórzy wspominają do dziś. Conrado Moreno na pewno...
Nie jest więc tajemnicą, że była wizytówką TVP i mogła liczyć na godziwe wynagrodzenie. Teraz w rozmowie z Pomponikiem Monika postanowiła ujawnić, o jakiej miesięcznej pensji mowa. Jak twierdzi, miała "kontrakt gwiazdorski" i wcale nie narzekała na warunki zatrudnienia w stacji.
Miałam kiedyś tzw. kontrakt gwiazdorski. Dostawałam dużo pieniędzy, bez względu na to, co robiłam i to chyba przez rok. Dostawałam chyba 40 tysięcy złotych czy jakoś tak. To były tak zwane złote lata w TVP - wspomina z dumą.
Złotousta dziennikarka nie zdradziła niestety, jakie kwoty otrzymywała za zasiadanie o poranku na kanapie "Pytania na Śniadanie", ale zakładamy, że też nie przymierała głodem. Richardson nie ukrywa natomiast, że w dużej mierze swój sukces w TVP zawdzięcza stabilnej widowni programu "Europa da się lubić", który cieszył się sporą popularnością.
Oglądało go 7 milionów ludzi, więc pieniędzy z reklam było wystarczająco, by mi zapłacić. Pewnie dziś byłoby o to zdecydowanie trudniej - mówi tajemniczo.
A Wy żałujecie, że nie załapaliście się na "złote lata TVP", jak Monia?
Kuba Wojewódzki ma obsesję na punkcie Pudelka? Dowiecie się w najnowszym Pudelek Podcast!