Gdy w 2011 roku na salonach zadebiutowała nowa para, Zbigniew Zamachowski i Monika Richardson, wszyscy przecierali oczy ze zdziwienia. Tym większe było zaskoczenie, gdy trzy lata później zakochane gołąbki wzięły ślub w pałacyku pod Kaliszem, w międzyczasie dostarczając mediom kolejnych zwierzeń o kulisach tej "zakazanej" miłości (dla Moniki Zbyszek zostawił wszak matkę czworga jego dzieci, Aleksandrę Justę).
Jakoś tak się złożyło, że i to uczucie zdążyło się z biegiem lat wypalić. Jakiś czas temu aktor wyniósł się z "klitki na Żoliborzu", tym samym powracając na rynek singli.
Teraz, gdy rozpadło się trzecie małżeństwo kochliwej dziennikarki, pod znakiem zapytania pozostaje kwestia jej nazwiska, które przyjęła po mężu. W 2014 roku dziennikarka w typowy dla siebie sposób wytłumaczyła tę decyzję na łamach Vivy!, przy okazji wbijając szpilę byłej małżonce aktora.
Nigdy wcześniej żadna kobieta nie używała jego nazwiska i myślę, że było mu z tego powodu przykro - stwierdziła wówczas. Nie potrafił zrozumieć dlaczego. Rozczulił mnie, kiedy dodał uroczyście: "Byłbym zaszczycony i naprawdę szczęśliwy". Od razu zaczął do mnie pieszczotliwie mówić: "Pani Zamachowska... Mmm... brzmi cudownie".
Na przestrzeni lat Monika (z domu Pietkiewicz) zmieniała nazwisko dwukrotnie: kiedy wyszła za Willa Richardsona i później, gdy została małżonką Zamachowskiego (nazwisko Malcom już sobie odpuściła). W rozmowie z Super Expressem 48-latka rozwiała niegdyś wszelkie wątpliwości, zapewniając, iż nie żałuje zmiany z Richardson na Zamachowską, oraz że nie planuje żadnych dalszych zmian w tej materii.
Miałam chwilę zawahania, czy to dobre posunięcie, ale wówczas na zmianę nazwiska miało wpływ wiele elementów. Nie żałuję tej decyzji. Poza tym bardzo lubię moje obecne nazwisko i myślę, że już go nie zmienię do końca życia - zapewniła Monika.
Myślicie, że Zbyszek będzie szczęśliwy?