Pod koniec marca ogólnopolskie media obiegła sprawa tragedii Pawła K., zawodowo związanego z telewizją TVN. Jak przekazano, w nocy z 26 na 27 marca mężczyzna został zamordowany w Chorzowie w wyniku śmiertelnego ataku. 29-latek został wtedy ugodzony nożem kilkadziesiąt razy przez nieznanego sprawcę, a jego życia niestety nie udało się ocalić.
Przypomnijmy: Pracownik TVN-u został brutalnie zamordowany. Sprawca zadał KILKADZIESIĄT CIOSÓW nożem
Na początku kwietnia informowaliśmy, że w sprawie doszło do pierwszego zatrzymania. Mowa o potencjalnym pomocniku mordercy, który mógł mu pomóc w zamontowaniu nadajnika GPS w samochodzie partnerki Pawła K., Eweliny Ż. Śledczy twierdzili wtedy, że biorą pod uwagę ewentualność, jakoby 29-latka zamordował mąż kobiety, który po nagłośnieniu sprawy rozpłynął się w powietrzu.
Zakładamy, że możliwe jest, że mężczyzna będący w związku z tą kobietą w akcie desperacji miłosnej dopuścił się tego czynu. Nie ma co ukrywać, że jest to jedna z wersji śledczych - mówił wtedy prokurator Cezary Golik w rozmowie z "Super Expressem".
Teraz na jaw wychodzą kolejne fakty, a wszystko dzięki interwencji dziennikarzy programu "Uwaga! TVN". Dowiadujemy się przede wszystkim, że sprawca morderstwa nadal jest na wolności i są trudności ze skutecznym ściganiem podejrzanego. Z racji przepisów, które nakazują wysyłać wezwania na posiedzenie pocztą oraz decyzji chorzowskiego prezesa sądu o rozpoznaniu sprawy w trybie zwyczajnym, data pierwszej rozprawy została ustalona dopiero na 9 maja.
1 kwietnia zgromadziliśmy dowody, które pozwoliły na podjęcie decyzji o przedstawieniu zarzutów karnych Kamilowi Ż. Tego samego dnia prokurator wystąpił do Sądu Rejonowego w Chorzowie z wnioskiem o jego tymczasowe aresztowanie. Mieliśmy nadzieję, że ten wniosek zostanie rozpoznany tego samego dnia. Niestety, decyzją chorzowskiego prezesa sądu ta sprawa będzie rozpoznana w trybie zwyczajnym. Wiemy, że termin rozpoznania został wyznaczony na 9 maja, czyli ponad miesiąc. Sąd stoi na stanowisku, że musi dokonać prawidłowego zawiadomienia podejrzanego o terminie posiedzenia, dając mu możliwość udziału w tym posiedzeniu. Warunki obiegu poczty, przewidując możliwość dwukrotnej awizacji korespondencji, doprowadziły do ustalenia tej daty właśnie na 9 maja - powiedział Cezary Golik w rozmowie z dziennikarzami stacji.
Jak udało się ustalić, Kamil Ż., czyli główny podejrzany w sprawie, miał uciec do rodziny do Niemiec kilka godzin po zabójstwie. Niestety służby już go tam nie znajdą, bo miał interweniować ojciec mężczyzny, który namawiał syna, aby ten dobrowolnie oddał się w ręce policji. Nie jest jasne, gdzie zatem teraz przebywa, a sąd nadal nie podjął decyzji o wydaniu za nim listu gończego i Europejskiego Nakazu Aresztowania.
Byłby wydany list gończy, jego wizerunek byłby opublikowany w mediach. Prawdopodobnie byłyby działania związane z Europejskim Nakazem Aresztowania. Te środki prawne dawałyby dużo większą szansę na to, aby podejrzany został zatrzymany - komentuje wspomniany prokurator.
Jednocześnie głos zabrali bliscy zamordowanego dziennikarza, którzy nie ukrywają, że przez rodzinną tragedię świat runął im na głowy.
Jeszcze w niedzielę mieliśmy w związku z 75. rocznicą moich urodzin pójść na obiad. Paweł zapewniał: tatuś, ja w nocy przyjadę, nie martw się, pójdziemy na ten obiad. No i na ten obiad już nie doszliśmy, bo rano przyszła policja i powiadomiła, że Paweł nie żyje. To było straszne - mówił pan Leszek, ojciec Pawła K.
Na komentarz zdecydowała się też partnerka Pawła, która nie zgodziła się jednak wystąpić przed kamerą. Jak wspomina, nigdy by się nie spodziewała, że jej były mąż może dopuścić się tak dramatycznej zbrodni.
Mam straszne ubytki w pamięci, jeśli chodzi o to zdarzenie. Pamiętam moment, kiedy usiadłam już za kierownicę, na krótko przed tym, jak zaczęliśmy uciekać. Ale nie wiem, jak znalazłam się w tym samochodzie, bo najpierw wybiegłam z samochodu. Nie potrafiłam odblokować telefonu, bo cały był zalany krwią i za nic nie chciał się odblokować, żebym mogła wezwać jakąś pomoc. W tym wszystkim najgorsze jest to, że absolutnie nie spodziewałam się czegoś takiego. Paweł był na bieżąco ze wszystkim, co dzieje się w moim życiu, zwłaszcza jeśli chodzi o mój rozwód. Był pierwszą osobą, która wiedziała o wszystkim. O każdym telefonie mojego męża do mnie. Spodziewałam się, że on może nie chcieć dać mi spokoju, bo mąż absolutnie nie chciał rozwodu. Ale bardziej spodziewałam się tego, że będzie mnie dręczył telefonami, czy będzie nachodził, natomiast nigdy w życiu, nawet przez sekundę, nie spodziewałam się, że może dojść do czegoś takiego - mówi Ewelina.