W mijających dniach kolejny raz jesteśmy świadkami wojny polsko-polskiej, tym razem z racji najnowszego filmu Agnieszki Holland. Produkcja "Zielona granica", w której poruszono temat kryzysu humanitarnego na granicy polsko-białoruskiej, wywołał niespotykane wręcz reakcje z prawej strony rodzimej sceny politycznej. Choć żaden z komentujących filmu nie obejrzał, to na reżyserkę spadła lawina krytyki.
Agnieszka Holland o brutalnych scenach w "Zielonej granicy". Tak zareagowała Ewa Farna
We wtorkowym odcinku show Kuby Wojewódzkiego pokazano fragmenty "Zielonej granicy", w którym widzowie mogli zobaczyć, jak bohaterowie próbują nieść pomoc uchodźcy tak, aby nie naruszyć obowiązującego prawa. Reżyserka przyznała, że choć jest to produkcja fabularna, to jej elementy są oparte na faktach. Władza zarzuca jej, że jest to film "antypolski", co sama zainteresowana komentuje następująco:
Żeby było jasne, bo zarzucają mi antypolskość i to, że to jest antypolski film. Nie. Ja kocham Polskę i nie chcę Polski na tej granicy. Chcę Polski na granicy polsko-ukraińskiej. Chcę Polski, która nie musi przyjmować wszystkich pod swój dach, ale musi potraktować wszystkich po ludzku i według prawa. Nie chcę, żeby polscy żołnierze czy służby graniczne były zmuszane przez swoich przełożonych, czy przez władzę, aby łamali prawo i stosowali okrucieństwo. Nie chcę tego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W programie poruszono też kwestię niezwykle brutalnych scen, które znalazły się w filmie. Jako przykłady wymieniono przerzucanie kobiety w ciąży przez ogrodzenie czy rozbijanie szkła do termosu, z którego potem mieli pić emigranci. Gdy reżyserka o tym opowiadała, Ewa Farna zareagowała na jej słowa dość emocjonalnie i próbowała opanować emocje. Niestety w pewnym momencie nie wytrzymała.
Ewunia, wszystko okej? - zapytał Wojewódzki.
Sorry, tak - odpowiedziała krótko Farna, a po jej twarzy płynęły łzy.
Holland odniosła się też do sugestii, które padały pod jej adresem w mediach publicznych.
Gdzieś w "Wiadomościach" TVP widziałam taki napis: scenariusz tego filmu pisał Putin, a reżyserował Łukaszenka i w pewnym sensie to jest prawda - powiedziała. Akurat tę sytuację oni zainicjowali, a my jesteśmy aktorami w tym filmie. Możemy zagrać taką rolę albo inną rolę, możemy się do tego odnieść, możemy powiedzieć reżyserowi "nie", możemy nie być tacy jak ten obrzydliwy reżyser.