Dzieciństwo Nęcki było trudne. Matka urodziła go, gdy miała 17 lat. Nadużywała alkoholu i biła syna, który musiał też czasem spać na ulicy. Ojciec również stosował przemoc wobec małego Zdzisława. Chłopiec często uciekał więc od rodziców. Na szczęście miał bliską osobę, która zawsze o niego dbała. Była to ukochana babcia Ania, która mieszkała w Nielepicach, niewielkiej wsi pod Krakowem.
Nęcka spędził osiem lat w domu dziecka. Pobyt tam był z pewnością trudny. Między wychowankami dochodziło często do aktów przemocy. Zdzisław poznał tam jednak kilku przyjaciół, z którymi utrzymywał relacje przez lata. Po opuszczeniu placówki trafił z powrotem do rodzinnego domu w Krakowie. Wytrzymał tam zaledwie rok. Potem przeprowadził się do kolegi, którego poznał w bidulu.
Początki fałszerskiej kariery Zdzisława Nęcki
Nęcka przejawiał od dziecka duży talent artystyczny, który rozwijał podczas nauki w liceum plastycznym w Tarnowie. Być może zostałby cenionym malarzem (co po części mu się udało), ale chęć zarobienia dużych pieniędzy w krótkim czasie okazała się silniejsza. Wkroczył więc na przestępczą ścieżkę, którą podążał konsekwentnie przez lata. Mężczyzna miał nie tylko niewątpliwą smykałkę, ale też szczęście do odpowiednich ludzi.
Szczególnie istotna okazała się jego znajomość z profesorem Krzysztofem Racinowskim, który był wybitnym specjalistą z dziedziny liternictwa. Fałszerz wiele się od niego nauczył i wspominał go później jako swojego mentora. Profesor musiał dostrzec duży talent u Zdzisława, ponieważ podarował mu kilka bezcennych książek. Informacje w nich zawarte pomogły nie raz oszustowi-artyście podczas jego fałszerskiej kariery.
Podrobienie banknotów studolarowych
U Zdzisława Nęcki okresy wielkiego bogactwa przeplatały się z chudymi latami. Najwięcej pieniędzy zarobił na fałszowaniu studolarówek. Mężczyzna przez półtora roku zgłębiał wszystkie dostępne informacje na temat amerykańskich banknotów. Problemem nie było dla niego odtworzenie właściwego wyglądu. Największe wyzwanie stanowił materiał, który nie mógł się różnić od oryginału. Pierwsze podrobione banknoty były zaś w dotyku zupełnie inne niż prawdziwe.
Fałszerz wiedział, że dolary drukuje się na materiale, który w ponad siedemdziesięciu procentach składa się z bawełny i ponad dwudziestu z lnu. Pomysł, by w czasach PRL-u wyprodukować taką odmianę papieru banknotowego, był z góry skazany na niepowodzenie. Nęcki wpadł więc na szalony pomysł. Postanowił, że zdobędzie banknoty o nominale jednego dolara, potem je odfarbuje, a następnie przerobi na studolarówki.
Po wielu błędnych próbach i rozmowach ze znajomymi, którzy posiadali fachową wiedzę m.in. z zakresu chemii, udało mu się wykonać to karkołomne zadanie. Fałszerz zaczął więc produkować na dużą skalę podrobione banknoty o nominale stu dolarów. Następnie sprzedawał je cinkciarzom. Ci z kolei nie mieli pojęcia, że są to fałszywki.
Luksusowe żywot króla fałszerzy
W życiu oszusta pojawiły się nagle bardzo duże pieniądze. Mężczyzna nie chciał się jednak z nimi afiszować. Byłoby to lekkomyślne i mogło zainteresować władze. Nęcka nie zamierzał jednocześnie rezygnować z odrobiny luksusu. Chciał korzystać z pieniędzy, póki je miał i przebywał na wolności. Kupował więc drogie samochody czy ekskluzywne ubrania.
Trzymał je w stodole swojej dziewczyny na wsi. Gdy odwiedzał ukochaną, przebierał się w luksusowe ciuchy. Potem wsiadał do samochodu i jechał bawić się w Warszawie. Prawie nikt z jego krakowskich znajomych nie miał świadomości, jakimi pieniędzmi dysponował wówczas Nęcka. Nie wiedziała tego nawet ukochana babcia.
Utrata majątku i lata spędzone w więzieniach
Fałszerz dorobił się wielkich pieniędzy, ale równie szybko je wydawał. Znaczne sumy przepuściła też żona "Matejki", która była uzależniona od alkoholu. Jak wspomina sam Nęcka, kobieta przepiła dużą część jego majątku. Również ona trafiła do więzienia, gdy w mieszkaniu małżeństwa znaleziono kilkaset tysięcy podrobionych banknotów.
Nęcka trafiał natomiast do więzienia siedemnaście razy i za kratkami spędził około czterdziestu lat. Policji nigdy nie udało się go jednak złapać na gorącym uczynku. Za fałszowanie pieniędzy mógłby zostać skazany na 25 lat pozbawienia wolności. Prawie za każdym razem policja aresztowała "Matejkę" na podstawie donosów. Ten jednak nie zrażał się i po wyjściu na wolność zaczynał wszystko od nowa. Nie potrafił żyć inaczej