Co roku w tym czasie przez media przetacza się dyskusja o Marszu Niepodległości - inicjatywie środowisk konserwatywnych, które 11 listopada pragną "czcić niepodległość", organizując w poszczególnych miastach patriotyczne pochody. Najpopularniejszym jest Marsz Niepodległości w Warszawie, gdzie świętowanie niepodległości oznacza burdy, pseudokibiców w maskach i szalikach oraz rzucanie kostką brukową. Ciężko przyznać, że to "rodzinne święto", czego od lat domagają się organizatorzy Marszu, oburzający się na jakiekolwiek głosy, że jest u nich niebezpiecznie.
Już dwa lata temu ówczesna prezydent stolicy, Hanna Gronkiewicz-Waltz, zakazała Marszu Niepodległości, argumentując to faktem, że za organizacją "uroczystości" stoi ONR.
W tym roku Marsz Niepodległości także stanął pod znakiem zapytania. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski już zapowiedział, że o "jakiejkolwiek rejestracji nie może być mowy", ale rejestracji i tak by nie było, bo w dobie pandemii koronawirusa jakiekolwiek zgromadzenia publiczne są przecież zakazane. Protesty po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji też są nielegalne, ale tłumne wyjście na ulice niejako "ośmieliło" narodowców do tego, by zorganizować własny pochód.
Na Facebooku opublikowano właśnie plakat tegorocznego Marszu Niepodległości. Grafikę i font utrzymano w średniowiecznej stylistyce, nieświadomie dając chyba sugestię, że w Polsce faktycznie jest już jak w średniowieczu. Narodowcom chodzi najprawdopodobniej o "obronę wartości", bo a plakacie rycerz (husarz?) wbija swój miecz w tęczową gwiazdę. Mamy więc jednocześnie symbol Rosji radzieckiej i "ideologii LGBT", czyli dwóch największych koszmarów narodowców. Po lewo, pod kolanem rycerza, widnieje jeszcze nieczytelny napis, że tegoroczny Marsz odbędzie się w hołdzie rzeźbiarzowi Andrzejowi Pityńskiemu, Kawalerowi Orderu Orła Białego, który pomagał tzw. żołnierzom wyklętym.
Problem polega na tym, że na plakacie... popełniono literówki. Andrzej Pityński to według narodowców "Andrznej Pityńki".
Może następnym razem wystarczy pójść po słownik? Biblioteki w czasie pandemii są wciąż otwarte.