Amerykańskie tabloidy żyją dziś nagłą tragiczną śmiercią Matthew Perry'ego. Choć nie podano jeszcze oficjalnej przyczyny zgonu - wciąż czekamy na wyniki autopsji - spekuluje się, że aktor utopił się podczas kąpieli w jacuzzi. W międzyczasie lokalne media próbują na własną rękę ustalić, jak wyglądały ostatnie godziny życia gwiazdora Przyjaciół. The U.S. Sun skontaktował się w tym celu nawet z niepełnoletnim sąsiadem aktora. Jego rodzina zamieszkuje działkę sąsiadującą z rezydencją zajmowaną dotychczas przez Perry'ego w Pacific Palisades.
Nowe informacje o śmierci Matthew Perry'ego
Młody chłopak stwierdził w rozmowie z tabloidem, że "widział zbyt wiele" z akcji ratunkowej. Opowiedział, co działo się po przybyciu służb na miejsce zdarzenia.
Byłem jeszcze w domu, kiedy na ulicy pojawił się ambulans. Miałem wtedy wychodzić do mojego kolegi. Chwilę później pojawiła się policja. Nie walili do drzwi. Wszystko odbyło się po cichu. To było przerażające. Tak przykre. I to po tych wszystkich latach, po tym, co przeszedł w walce z uzależnieniem.
Co ciekawe, młody chłopak postanowił podkreślić, że spodziewał się, że Perry nie dożyje spokojnej starości. Pozwala to przypuszczać, że burzliwa przeszłość aktora była dobrze znana nawet wśród najmłodszych rezydentów Pacific Palisades.
Widzieliśmy wszystko. Zbyt wiele. Niestety moje młodsze rodzeństwo też tam było. Cała ta sytuacja bardzo mnie zasmuciła. Na pewien sposób spodziewałem się tego, ale nie myślałem, że to nadejdzie tak szybko. On nie mieszkał tam specjalnie długo.
Przypomnijmy: Matthew Perry na ARCHIWALNYCH ZDJĘCIACH. Tak Chandler z "Przyjaciół" zmieniał się na przestrzeni lat (ZDJĘCIA)
Mimo przyznania się do mrożących krew w żyłach spekulacji chłopak zapewnił, że Perry jako sąsiad nie stwarzał żadnych problemów.
Spotkałem go na ulicy raz. Był bardzo przyjaźnie nastawiony. Był bardzo miłym, uprzejmym człowiekiem - cytuje za swoim rozmówcą The Sun.