Liczący już 18 sezonów program "Nasz nowy dom" niejednokrotnie ratował polskie rodziny z opresji. W sposób szczególny widzom zapadła w pamięć historia rodzeństwa Leonarczyków - Michała, Filipa oraz Roksany, których dom spłonął po tym, jak ich matka zginęła w straszliwym wypadku, a następnie porzucił ich uzależniony od alkoholu ojciec.
Rodzina z Siestrzenia w województwie mazowieckim znakomicie wykorzystała szansę, którą otrzymała od ekipy Katarzyny Dowbor. Dzięki zapewnieniu im przyzwoitych warunków mieszkalnych młodzi bohaterowie mogli skupić się na nauce i spełnianiu osobistych marzeń. Kilka lat po emisji odcinka z rodziną skontaktowała się redakcja "Super Expressu". W rozmowie z tabloidem najmłodsza z rodzeństwa Roksana ze wzruszeniem opowiedziała, jak zmieniło się życie jej oraz jej braci od wyjazdu załogi Polsatu.
Najpiękniejszą myślą było dla mnie to, że ja już nie muszę się zastanawiać, że powinnam skończyć szkołę i iść do pracy. Dzięki temu programowi mogłam myśleć o swoim życiu i o tym, co w najbliższym czasie chciałabym robić, spełniać swoje marzenia. (...) Nigdy nie myślałam, że będę miała szansę budować swoją przyszłość w inny sposób, bo zawsze tylko miałam w głowie to, żeby wyremontować dom. Po udziale w programie "Nasz nowy dom" pojawiły się nowe możliwości, jak na przykład pójście na studia - przyznaje Roksana Leonarczyk.
Na szczęście lokalna społeczność stanęła na wysokości zadania i okazała rodzeństwu wsparcie po tym, jak ich osobista tragedia została przedstawiona w programie. Roksana podkreśla, że bardzo czule wspomina całą ekipę "Naszego nowego domu", z Katarzyną Dowbor na czele.
Można powiedzieć, że to taka mama programowa. Ciepła i kochana. Wiele razy mnie przytulała, gdy się rozklejałam i płakałam. To taka osoba idealnie pasująca jako prowadząca. Od razu schodzi stres, będąc przy niej. Bardzo miło mi się zrobiło, gdy przeczytałam artykuł w gazecie, w którym mówiła, że utkwiliśmy jej w pamięci szczególnie.
Niestety udział w show miał też dla młodych ludzi pewne nieprzyjemne konsekwencje. W sieci ukazał się artykuł, według którego ojciec Leonarczyków zamierzał wprowadzić się z powrotem pod ich dach, gdy dom został już odremontowany. Roksana zapewnia w rozmowie z "Super Expressem", że nic takiego absolutnie nie miało miejsca.
Tata był bardzo szczęśliwy, że ten program nam pomógł. Sam zresztą wiedział, że nic nie może nam zapewnić. (...) Tata bardzo się cieszył, że dostaliśmy nowy start. Przyjeżdżał do nas, pomagał. Nigdy jednak nie zapytał, czy może się wprowadzić. (...) Rozumiem, że on nie jest święty i dużo się działo w przeszłości, ale to jest jednak tata. Chciałabym, żeby jego życie było normalne, a nie był pomawiany o coś, co nie miało miejsca. Ciężko było po tym artykule.
Dziewczyna wyjawia, że w ostatnich latach zdążyła już wybaczyć ojcu, że zostawił ją i braci w najtrudniejszym momencie ich życiu. Jak podkreśla, ich relacje nie są idealne, ale to "jedyny rodzic, jaki im został".
Po śmierci mamy widziałam, że tata sobie nie radzi. Każdy z nas przeżywał to na swój sposób. Chyba nie był gotowy, żeby się nami zająć. On tak naprawdę nie żalił się nam z tego, co on czuje. Chodząc z nim na cmentarz, widać było po nim, że nie potrafi sobie radzić, że mamy już nie ma - wspomina Roksana Leonarczyk.