Od kilku dni temat wiary Natalii Kukulskiej zawładnął czołówkami portali plotkarskich. W niedawnej rozmowie z Żurnalistą piosenkarka przyznała, że mimo przywiązania jej rodziny do religii, przestała chodzić do kościoła. Jak sama stwierdziła, "po prostu nie dała rady" i miała trudności w znalezieniu osób, które podjęłyby z nią merytoryczną rozmowę.
Choć wiara jest kwestią absolutnie indywidualną, a poszukiwanie odpowiedzi na rodzące się wewnątrz pytania wydaje się naturalne, to nie wszyscy przyjęli wyznanie Natalii Kukulskiej ze zrozumieniem. Niedługo potem zagotowało się na jej Instagramie, gdzie weszła w pyskówkę z jedną z internautek. Stwierdziła wtedy, że strata osób, które tak zaciekle ją teraz atakują, "to jak zyskać".
Przypomnijmy: Natalia Kukulska odpowiada fance krytykującej jej odejście od kościoła: "Stracić takich jak pani, to ZYSKAĆ"
W końcu Natalia nie wytrzymała i postanowiła wytłumaczyć się w osobnym poście, który udostępniła na swoim instagramowym profilu. Zaczęła go dość ironicznie, bo od wyśmiania rzekomej troski osób, które teraz radzą jej, jak powinna żyć. Twierdzi też, że przewidziała reakcję internautów jeszcze w tej samej rozmowie, a większym zrozumieniem wykazał się właśnie zaprzyjaźniony z nią ksiądz.
Boże, jak cudownie. Tyle osób troszczy się o moje życie duchowe. Chyba im na mnie zależy. A tak serio. Posłuchajcie mojej rozmowy, z której przytaczane są fragmenty wypowiedzi. W niej wraz z Żurnalistą drwimy z tych czytających nagłówki i przewidzieliśmy ten serial leadów. Niektórzy łapią się na to wzorcowo. Ludzie piszą... Mam kilka nowych propozycji wyznań, wiele gorliwych potępień, spiskowych teorii... A tymczasem moja rozmowa SMS-owa z zaprzyjaźnionym ojcem Lechem: "Natuś, rozumiem Twoją decyzję. Szanuję - choć boli. Ale o jedno Cię proszę: nie wchodź w dyskusję z internautami... Gdybyś chciała porozmawiać ze mną - jestem. I będę. Błogosławię Ci" - napisała artystka.
Jednocześnie Natalia zdecydowała się rozwinąć myśl, którą rozpoczęła we wspomnianym wywiadzie. Jak zauważa, poszukiwanie wiary stawia ją w o wiele lepszym świetle.
Lechu kochany, owszem, przyznałam w bardzo szczerym wywiadzie, że nie chodzę do kościoła, bo nie daję rady z wielu powodów i nie rozwijałam tej myśli. Nie znaczy to jednak, że odeszłam od Kościoła katolickiego. Dziękuję za Twoje słowa i też szanuję! Moje słowa już dawno zostały zniekształcone i krążą w nowym wymiarze, zyskując atencję spienionych "wiernych". Wydaje mi się jednak (nieskromnie), że być może jestem nawet ciut bliżej Boga w moich poszukiwaniach i mając wątpliwości, niż ci wszyscy, którzy szczycą się coniedzielną mszą, czytają zarówno gorliwie Biblię i portale plotkarskie i są taaaak święci, że z chęcią wyruszą na słowną krucjatę, obrażając, oceniając i chełpiąc się swoją "moralnością". Czy mnie to dziwi? Kościół to ludzie, czyż nie? - zastanawia się.
Na koniec zacytowała dalszą część wiadomości od wspomnianego duchownego.
"Tak, Kościół to bardzo dziwny organizm. Składa się z ludzi - takich, jacy są. Jest w nim sporo dobrych ludzi, ale są i tacy, z którymi nie chce się mieć większego kontaktu. Ale wiesz, co jest najlepsze w Kościele? To, że jest w nim Bóg. Gdyby nie było w nim Boga - my, ludzie (w tym duchowni! - bo to też ludzie, haha), już dawno byśmy go rozwalili od środka" - To tak jak cały nasz świat, Lechu... - skwitowała.
Myślicie, że internetowi bojownicy z Bogiem na ustach przeczytają jej wpis?
Zaglądamy do paszportu Anny Wendzikowskiej, która w 2021 roku "odważyła się" spędzić na wakacjach ponad trzy miesiące!