Pod koniec 2021 roku zrobiło się zamieszanie wokół Wojciecha Żabińskiego, znanego szerzej jako Wojtek z Zanzibaru. Okazało się wówczas, że biznesmen, w którego okazałym kompleksie hotelowym PiliPili swego czasu wypoczywali czołowi celebryci, ma spore kłopoty z prawem i wyrok za oszustwo. Relacja była prosta - Wojtek zapraszał gwiazdy na wakacje, a te "odwdzięczały się", oznaczając go na swoich zdjęciach. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że w 2019 roku mężczyzna został skazany przez polski sąd na dwa lata i dwa miesiące więzienia między innymi za oszustwo.
Natalia Kukulska pokrętnie tłumaczy się ze znajomości z "Wojtkiem z Zanzibaru": "NIE ZNAM CZŁOWIEKA"
Gdy szemrana przeszłość mężczyzny wyszła na jaw, wywołani do tablicy celebryci nabrali wody w usta. Natalia Kukulska była jedną z niewielu zamieszanych w sprawę prominentek, które podjęły próbę wytłumaczenia się z pobytu w hotelu "biznesmena". Piosenkarka zdecydowała się ostatnio odnieść do skandalu w dokumencie platformy Max "Król Zanzibaru", który odkrywał kulisy wielkiej piramidy finansowej Żabińskiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W obliczu ciągnącego się niczym przysłowiowy "smród po gaciach" skandalu wokalistka stara się być transparentna na tyle, ile może. Jej zapewnienia nie przekonują jednak grupy niedowiarków, która wciąż zarzuca jej przekupstwo. Natalia odczuwa dotkliwe skutki afery, dlatego raz jeszcze zdecydowała się poruszyć bolesny dla niej temat w rozmowie z Plejadą.
Zabrałam głos w dokumencie "Król Zanzibaru", choć nikt więcej się na to nie zdecydował — a przecież jeździła tam połowa naszej branży. Długo się wahałam, jednak stwierdziłam, że trzeba mieć jaja i należy przedstawić swój punkt widzenia — tłumaczy.
Kukulska dalej zarzeka się, że nie miała kontaktu z niesławnym "biznesmenem". Twierdzi, że z dobroci serca pomagała zanzibarskiej społeczności, współpracując wyłącznie z Julianną Jacewicz, którą określa mianem "niezwykle dobrego i empatycznego człowieka". Jak stwierdziła, wciąż towarzyszy jej przytłaczające poczucie niesprawiedliwości.
Czuję się ofiarą całej tej sytuacji, więc [w dokumencie "Król Zanzibaru"] opowiedziałam, jak wyglądało to z mojej perspektywy - przyznaje. Stałam się twarzą fundacji, która naprawdę istniała i funkcjonowała, robiąc wiele dobrego. Budowane przez fundację Centrum Edukacji rosło na moich oczach i wierzyłam w sukces tego przedsięwzięcia — tym bardziej czuję się oszukana i rozczarowana tym, jaki jest finał. To jest po prostu absurdalne. Polecam obejrzenie dokumentu i zobaczenie, jak ludzie z najbliższego otoczenia wierzyli do końca, że pewne rzeczy są nieprawdą.
Gwiazda opowiedziała też o przykrym incydencie, który niedawno ją spotkał. Odwożąc bliskich na warszawski dworzec, 48-latka została rozpoznana przez anonimowego mężczyznę, który rzucał w jej kierunku niewybredne komentarze. Stojąc tuż obok i patrząc jej w oczy, zastanawiał się głośno, czy wokalistka nie jedzie przypadkiem na Zanzibar.
Takie rzeczy zdarzają się raz na milion - ciągnęła. Ja po prostu ufam ludziom. W tej sprawie miałam kontakt z poważaną w branży osobą zajmującą się PR-em, która współpracuje z gwiazdami. To od niej otrzymałam propozycję bycia ambasadorką fundacji pomagającej lokalnej społeczności na Zanzibarze. Nie dajmy się więc zwariować.
Mimo wszystko wokalistka jest zdania, że nawet w takich okolicznościach nie powinno się tracić wiary w ludzi.
Przecież nie przestanę ufać swojej menedżerce, organizatorom koncertów i szefom linii lotniczych — każdy człowiek po drugiej stronie może mieć taką historię za sobą. Czy to mnie czegoś nauczyło? Wolałabym, żeby nie, bo po tej smutnej lekcji musiałabym nikomu już nie ufać, a to oznacza być zamkniętym na to, co przynosi los. W piosence "Dobrostan" potwierdzam tę filozofię ufności - podsumowała.